​Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin wydali w środowy wieczór oświadczenie, zgodnie z którym wybory prezydenckie 10 maja nie odbędą się. Decyzja ta nie została podparta żadnym przepisem prawnym. Nie wiadomo również, kto formalnie podejmie decyzję o odwołaniu wyborów - takich uprawnień nie mają politycy ani PWK. Kluczową rolę w oświadczeniu odgrywa natomiast Sąd Najwyższy, o którego wyroku właściwie już zadecydowano - podkreśla portal Onet.pl.

W środę wieczorem prezes PiS Jarosław Kaczyński i szef Porozumienia Jarosław Gowin wydali wspólne oświadczenie. Z wydanego oświadczenia wynika, że zaplanowane na niedzielę 10 maja wybory prezydenckie nie odbędą się. Porozumienie ws. wyborów przypieczętowane zostało czwartkowym przegłosowaniem ustawy o wyborach korespondencyjnych.

W oświadczeniu Kaczyński i Gowin przyjęli, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądy Najwyższego uzna wybory z 10 maja za nieważne.

Z dużym zdziwieniem odebrałam informację, że zostało a priori przyjęte założenie dotyczące przyszłego orzeczenia SN w sprawie uznania ważności wyborów prezydenckich w Polsce. Przypominam, że sędziowie są niezależni i niezawiśli w swoich orzeczeniach, a o jego treści decyduje skład orzekający - założenie z porozumienia Kaczyńskiego i Gowina skomentowała w rozmowie z Onetem dr hab. Joanna Lemańska, prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.

Lemańska podkreśliła również, że jakiekolwiek sugestie pozostaną bez wpływu na orzeczenie Izby.

Laskowski: SN może nie wydać orzeczenia

Gdy przeczytałem ten wczorajszy komunikat liderów dwóch partii - PiS i Porozumienia - uderzyło mnie to, że głównym jego założeniem jest przekonanie, że politycy wiedzą jakie będzie orzeczenie Sądu Najwyższego i uprzedzają je. To jest wyraz takiego ogólnego nastawienia do sądów i trybunałów, którego wyrazem były osławione słowa obecnego członka Trybunału Konstytucyjnego Stanisława Piotrowicza, mówiącego o potrzebie "mentalności służebnej" u sędziów - mówi w rozmowie z Onetem sędzia Michał Laskowski, do niedawna rzecznik SN.

SN może orzec, że skoro nie doszło do głosowania, to nie ma czego stwierdzać i nie wyda orzeczenia. W ogóle przed SN trudne decyzje, bo ktoś będzie musiał orzec, na jakich zasadach mają się te wybory prezydenta odbyć. Bo choć głosowania podobno nie będzie, część akcji wyborczej została już przeprowadzona. A SN będzie musiał zdecydować, czy [nowe - red.] wybory będą się toczyć od początku - przez rejestrowanie kandydatów, zbieranie podpisów, etc - czy też pewne etapy będzie można pominąć, na zasadzie praw nabytych. Do mnie to rozwiązanie nie przemawia - dodaje Laskowski.

Jeśli Izba Kontroli Nadzwyczajnej jednak wyda jakiś wyrok, stwarza to kolejny problem. Według uchwały trzech Izb SN z 23 stycznia ta Izba jest wadliwie obsadzona.

Oświadczenie Kaczyńskiego i Gowina zakłada, że SN wyda orzeczenie unieważniające majowe wybory, a wtedy trzeba będzie rozpisać je na nowo. Rozpisanie miałoby odbyć się na zasadach jak przy opróżnieniu urzędu prezydenta - marszałek Sejmu ma 14 dni na ogłoszenie nowego terminu wyborów, które powinny się odbyć w ciągu 60 dni.

Mówiąc szczerze SN absolutnie nie ma prawa, by orzec o nieważności wyboru prezydenta, do którego nie doszło. Jeśli z PKW wpłynie obwieszczenie o stwierdzeniu nieważności wyboru, to SN nie ma przedmiotu, którym powinien się zająć. Nie ma więc podstaw, by stwierdzić nieważność tego aktu, więc musi takie postępowanie umorzyć. Podjęcie innej decyzji byłoby działaniem wbrew prawu - mówi Onetowi mec. Michał Wawrykiewicz z Inicjatywy Wolne Sądy i Komitetu Obrony Sprawiedliwości.

Prawnik podkreśla, że z formalnego punktu widzenia wciąż możliwe są wybory 10 maja. Jeśli choć jedna otrzyma w tym dniu pakiet wyborczy i odda głos na swojego kandydata - wtedy zostanie on zgodnie z prawem wybrany na głowę państwa.