Ostateczny wynik wyborów prezydenckich będzie jak wynik rywalizacji w maratońskim biegu - podkreślił w niedzielę szef PO Borys Budka. "Wierzę w to, że finisz będzie szczęśliwy dla Rafała Trzaskowskiego" - dodał. Według sondażu exit poll Ipsos dla TVP, TVN i Polsat popierany przez PiS prezydent Andrzej Duda w drugiej turze wyborów prezydenckich uzyskał 50,4 proc. głosów, a kandydat KO Rafał Trzaskowski uzyskał 49,6 proc.


Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka w niedzielnej rozmowie z dziennikarzami porównywał, że ostateczny wynik wyborów prezydenckich będzie jak wynik rywalizacji w maratońskim biegu.

Wierzę w to, że finisz, te ostatnie metry, te godziny, kiedy będą schodziły wyniki będzie szczęśliwy dla Rafała Trzaskowskiego - powiedział.

Szef PO dodał, że najbardziej smuci sposób organizacji wyborów prezydenckich za granicą przez polski rząd. Minister spraw zagranicznych powinien podać się do dymisji - ocenił.

Setki Polaków mówiły, że nie dostali kart do głosowania, mamy sygnały, że nawet w krajach, gdzie nie trzeba było wysyłać kart, one były wysyłane; (...) to jest wielka porażka państwa, porażka tego rządu i ministra spraw zagranicznych - podkreślił Budka.

Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (KO) odnosząc się do tych pierwszych sondażowych wyników II tury wyborów prezydenckich powiedziała, że "tak naprawdę dzisiaj nie wiemy, kto wygrał te wybory. Widzimy wielkie obudzenie, wielką energię ludzi, zaangażowanie, ale kto będzie zwycięzcą, dzisiaj tego nie powiemy".

Widzę i czuję, że Rafał Trzaskowski zmobilizował ludzi, bo frekwencja jest naprawdę imponująca, ale jak to będzie dalej? Jest remis, jak jest remis to każdy głos będzie się liczył. Zawsze mówiłam Polakom, że każdy głos ma ogromne znaczenie i teraz będą mogli to naprawdę poczuć, że to, że poszli na wybory, wrzucili głos ma wpływ na to, jaka będzie Polska - podkreśliła Kidawa-Błońska.

Były szef PO Grzegorz Schetyna powiedział z kolei, że trzeba poczekać do ostatecznych wyników wyborów. Na pewno można powiedzieć, że dzisiaj już teraz, że to jest podział na dwie Polski i jest pytanie, co przyszły prezydent, wierzę, że to będzie Rafał Trzaskowski, z tym zrobi. Bo nie można odsunąć tych 10 milionów ludzi na margines, to jest po prostu niemożliwe - zaznaczył polityk.

Wskazał, że "jeżeli ktoś to zrobi to znaczy, że rozpoczyna wojnę domową". Uważam, że dzisiaj to jest najważniejszy przekaz z tego wyniku, z tej frekwencji i z tego rezultatu na razie, który jest w sondażach - powiedział Schetyna.