Talenty literackie męczą polityków w kampanii wyborczej. Przez ostatnie tygodnie mieliśmy prawdziwy wysyp dzieł autorstwa partyjnych liderów. Pisarzami zostali między innymi Jarosław Kaczyński, Janusz Palikot i Paweł Kowal. Refleksjami podzielił się również Zbigniew Chlebowski.

Nasze dziennikarki Agnieszka Burzyńska i Agnieszka Witkowicz po przeczytaniu wszystkich pozycji mówią wprost: na Nobla za mało, ale bywało smacznie. Poznaliśmy kulisy love story prezesa Jarosława Kaczyńskiego z Jolantą Szczypińską oraz nazwisko człowieka, o którym Jarosław Kaczyński myślał jako następcy. Wprowadził tym samym w stan rozedrgania wszystkich współpracowników myślących o przejęciu schedy, bo to nie było nazwisko żadnego z nich. Dowiedzieliśmy się też, że "na obradach Rady Europejskiej w jej różnych wariantach trzeba bardzo uważać, trzeba patrzeć na boki, bo nagle jest dyskusja i ogłaszają, że już podjęto uchwałę". Poznaliśmy też niezwykłe zamiłowanie Jarosława Kaczyńskiego do kinematografii i historie odtwórców ról Jacka i Placka z planu filmu "O dwóch takich, co ukradli księżyc." To jednak co się najbardziej przebiło, to jedno zdanie o nieprzypadkowym kanclerstwie Angeli Merkel. Co prawda Kaczyński poleca ten brak zbiegu okoliczności badać politologom i historykom, ale i tak wywołał niemałe międzynarodowe zamieszanie.

Do opinii publicznej przebiło się też mnóstwo plotek z książki Janusza Palikota. Dowiedzieliśmy się na przykład, że Bronisław Komorowski jest już na tyle mądry, że wie, iż musi być pod pantoflem żony. Mirosław Drzewiecki klnie najbardziej siarczyście, a Grzegorz Schetyna po alkoholu ma zwyczaj pstrykania kolegów w ucho. Poznaliśmy też historię zakupu kapelusza dla Jana Rokity i gust Julii Pitery w kwestii torebek i pończoch. Dowiedzieliśmy się jakie trunki lubią poszczególni politycy i to zarówno z koalicji jak i z opozycji. Janusz Palikot nie szczędzi też osobistych impresji - o Katarzynie Hall na przykład pisze, że przypomina mu roślinożernego dinozaura.

Na łatwiznę poszedł Paweł Kowal. Zebrał wszystkie swoje opublikowane teksty na temat polityki wschodniej. Poważna to lektura.

W przeciwieństwie do autolaurki Zbigniewa Chlebowskiego, w którym jedynym interesującym zdaniem jest to, że to PiS bardziej niż Platforma dba o swoich działaczy.

Swojej książki tym razem nie wydał premier. Częściowo wyręczył go w tym Janusz Palikot - przedstawiając go jako postać cyniczno-histeryczną. Z pewnością jednak nie o takim opisie marzył Donald Tusk.