Rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller zapowiedział, że jego kraj będzie dalej wspierał Ukrainę, ale niekoniecznie na tym samym poziomie co w ostatnich latach. To kolejny sygnał wysyłany przez Waszyngton, że postawa Stanów Zjednoczonych wobec dążeń Kijowa może ulec zmianie. A to pociągnie za sobą również znaczące zmiany w walkach na froncie.

"Zawsze jasno wyrażaliśmy, że chcemy, by Ukraina była niepodległym krajem - to znaczy, by była samodzielna. Będziemy wspierać Ukrainę (...) tak długo, jak trzeba" - powiedział Miller. "Ale to nie znaczy, że będziemy to robić na tym samym poziomie funduszy wojskowych, jak w 2022 r. czy w 2023. Nie uważamy, że to powinno być konieczne, bo ostatecznym celem jest, by (Ukraina) mogła stać na własnych nogach (...) Ale nie jesteśmy jeszcze w tym punkcie" - dodał.

Słowa Millera mogą budzić zdziwienie, bo jednym tchem wypowiada dwie sprzeczne tezy - że Ukraina nie jest gotowa do samodzielności, ale że "nie jest konieczne" pomaganie jej tak, jak do tej pory.

To jednak tak naprawdę subtelne i dyplomatyczne potwierdzenie tego, o czym mówiło się w Waszyngtonie od dłuższego czasu. Portal Politico pisał w ostatnim czasie, że USA "po cichu" zmieniają dotychczasową strategię wobec Ukrainy, stawiając za cel nie jej zwycięstwo, ale maksymalne wzmocnienie pozycji negocjacyjnej Kijowa w ewentualnych rozmowach pokojowych z Moskwą.

Owa "pozycja negocjacyjna" miałby być wypracowana poprzez skłonienie Ukraińców do pogłębionej defensywy na froncie i wstrzymania się od kosztownych i - jak się okazało w czasie kontrofensywy - mało skutecznych działań ofensywnych.

Urzędnicy amerykańscy - co szybko wychwycono - przestali używać powszechnie stosowanej wcześniej frazy, że będą wspierać Ukrainę "tak długo, jak trzeba". Podczas grudniowej wizyty prezydenta Zełenskiego w Białym Domu prezydent Biden powiedział, że będzie to robić "tak długo, jak może", apelując do Kongresu o uchwalenie nowych środków na ten cel. Z kolei podczas konferencji prasowej pod koniec roku sekretarz stanu USA Antony Blinken jako główny cel Ameryki wobec Ukrainy wskazał zdolność tego kraju do "stania na własnych nogach".

Wiele wskazuje na to, że pat w Kongresie uniemożliwiający zatwierdzenie funduszy dla Ukrainy - będzie trwał. Postawa rzecznika Departamentu Stanu wydaje się to potwierdzać. Na pytanie o to, czy zasada wspierania Kijowa "tak długo, jak trzeba" nadal obowiązuje, Miller wyraził opinię, że nawet bez dalszej pomocy USA Ukraina jest w stanie się obronić. Z drugiej strony rzecznik przyznał, że odcięcie wsparcia "może mieć poważne skutki", ale wyraził nadzieję, że Kongres uchwali środki.

Jak dotąd negocjacje w Senacie nad nowym pakietem funduszy na pomoc Ukrainie nadal tkwią w impasie. Zaostrzenie polityki imigracyjnej stało się warunkiem, którego spełnienia żądają republikanie w zamian za zgodę na pieniądze dla Ukrainy. Jak donosi jednak portal Punchbowl News, nawet jeśli dojdzie do porozumienia między partiami w Senacie, republikanie w Izbie Reprezentantów mogą nie zgodzić się na wynegocjowany kompromis, jeśli nie będzie on wystarczająco dla nich satysfakcjonujący.