Spora część komentatorów spisała już Ukraińców na straty, ale może się okazać, że przedwcześnie. Sytuacja nie jest aż tak beznadziejna, jak się wydaje - istnieją oznaki, że Kijów przygotowuje plan ofensywy oparty na myśliwcach wielozadaniowych, które mają zostać przekazane przez Zachód. Byłyby to działania prowadzone (wreszcie!) zgodnie ze sztuką wojenną.

Po niepowodzeniu ukraińskiej kontrofensywy rozprzestrzenił się rosnący pesymizm. Zgodnie z tą narracją, trwający "impas" na froncie pokazuje, że Kijów prawdopodobnie nie będzie w stanie odzyskać kolejnych okupowanych terytoriów. "Amerykańscy i europejscy politycy już argumentują, że Ukraina powinna oddać terytorium Rosji w negocjacjach pokojowych" - czytamy na łamach portalu niemieckiego dziennika "Welt".

"Złe wiadomości o niedoborach amunicji w ukraińskich siłach zbrojnych, braku żołnierzy, wąskich gardłach w dostawach systemów uzbrojenia z Zachodu i spadającym morale Ukraińców podsycają złe nastroje. Można niemal pomyśleć, że Kijów został już uznany za przegranego" - zauważono w artykule.

Czy sytuacja naprawdę jest tak beznadziejna?

"Wiele osób zapomina, że duża część dostarczonych czołgów i bojowych wozów piechoty jest nadal dostępna, a wiele obiecanej broni jeszcze nie dostarczono" - zauważa niemiecki ekspert ds. bezpieczeństwa i konsultant polityczny Nico Lange. Obejmuje to m.in. około 200 niemieckich czołgów Leopard 1, z których tylko około 30 przybyło na Ukrainę.

Ukraina nadal może polegać na ponad 95 proc. wszystkich systemów uzbrojenia dostarczonych przez Zachód, "ponieważ nie zostały one jeszcze wykorzystane w kontrofensywie". Takie są ustalenia holenderskiego portalu open source Oryx, który analizuje dane dotyczące dostaw i niszczenia sprzętu wojskowego.

Mimo że Kongres USA zablokował dalszą szeroko zakrojoną pomoc dla Ukrainy, do Kijowa w dalszym ciągu napływają materiały wojskowe pochodzące z zapasów Departamentu Obrony USA. Na początku grudnia Pentagon wysłał broń i sprzęt o wartości 175 milionów dolarów, w tym amunicję do wyrzutni rakietowych HIMARS i 155-milimetrowej artylerii.

Nie ma powodów do wielkiego niepokoju

Sytuacja w strefach walk w Ukrainie może być napięta w niektórych obszarach, ale nie ma powodów do wielkiego niepokoju. Obecnie na froncie rozmieszczonych jest ok. 600 000 ukraińskich żołnierzy. "Niewiele zmieniło się na linii frontu, która ma ponad tysiąc kilometrów długości, chociaż armia rosyjska nieustannie atakuje, szczególnie we wschodniej Ukrainie" - pisze "Welt".

Na południu ukraińskie jednostki utrzymują przyczółek w pobliżu Chersonia po okupowanej przez Rosję stronie Dniepru i nadal go rozbudowują. "Stąd jest tylko 60 kilometrów do Półwyspu Krymskiego, który Rosja zajęła z pogwałceniem prawa międzynarodowego. Jest to słaby punkt dla rosyjskiej armii, odkąd Ukraina zmusiła Flotę Czarnomorską do wycofania się i zniszczyła ważne systemy obrony powietrznej i inne rosyjskie obiekty wojskowe" - czytamy.

Nico Lange zauważa, że Ukraińcy "nie próbują już utrzymywać pozycji, jak to było w Bachmucie". "Zamiast tego chcą spowolnić rosyjskie wojska i wykrwawić je w tym procesie" - twierdzi niemiecki ekspert ds. bezpieczeństwa.

Kolejna kontrofensywa pójdzie już po myśli Załużnego?

"Ukraina wciąż ma wielkie plany. Świadczy o tym lista życzeń dotycząca broni, którą Ukraina wysłała do USA. Obejmują one śmigłowce bojowe Black Hawk i Apache, myśliwce wielozadaniowe F-16 i F-18, systemy rakietowe dalekiego zasięgu, czołgi Abrams, szereg dronów i amunicję" - zauważa portal.

"W sumie ukraińskie zamówienie wskazuje na ponowną próbę przejścia do walki mobilnej, najlepiej z połączonymi systemami uzbrojenia, do czego podczas ukraińskiej kontrofensywy latem nie doszło" - wyjaśnia ekspert.

Wtedy Ukraińcy kilkakrotnie próbowali przebić się przez rosyjską linię obrony za pomocą niemieckich czołgów Leopard i amerykańskich bojowych wozów piechoty Bradley. Atak zakończył się jednak katastrofą i zniszczeniem części pojazdowych przekazanych przez kraje Zachodu.

"Welt" przypomina, że po zaledwie kilku dniach naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Wałerij Załużny, postanowił zmienić strategię. Zamiast używać jednostek zmechanizowanych, rozkazał małym oddziałom szturmowym atakować pieszo. To sprawia, że Ukraińcy mogą być bardziej mobilni.

"Plotka głosi, że głównodowodzący nigdy nie był zwolennikiem rozpoczęcia ofensywy, ponieważ nie widział szans na sukces bez wystarczającego wsparcia lotniczego" - czytamy na łamach niemieckiego dziennika. Ukraiński generał miał zgodzić się na nią tylko ze względów politycznych.

"Ukraina prawdopodobnie zbiera środki na nową kontrofensywę w przyszłym roku" - uważa Nico Lange. Jednym z punktów startowych może być przyczółek w Krynkach w obwodzie chersońskim. Dysponując postulowanymi myśliwcami, śmigłowcami bojowymi i dronami, Ukraina mogłaby zapewnić wystarczające wsparcie dla natarcia swoich wojsk, zwłaszcza że w tym regionie nie ma prawie żadnych rosyjskich fortyfikacji.

"Byłaby to kontrofensywa, którą generał Wałerij Załużny prawdopodobnie miał na myśli od samego początku" - pisze "Welt".