​Rosyjskie ministerstwo obrony opublikowało film, rzekomo pokazujący wywożenie czołgów z okolic granic Ukrainy. Prezydent Wołodymyr Zełenski przekonuje natomiast, że na razie nie widać, by Rosjanie się wycofywali.

Żołnierze jednostek armii pancernej Zachodniego Okręgu Wojskowego zakończyli ładowanie czołgów i opancerzonych pojazdów gąsienicowych na perony kolejowe i po planowanych ćwiczeniach rozpoczęli marsz łączony do punktów stałego rozmieszczenia w odległości około 1000 km - podał resort obrony.

Agencja RIA Nowosti dodała, że po przewiezieniu czołgów do stałych baz zostanie sprawdzony ich stan techniczny pod kątem udziału w kolejnych ćwiczeniach na zimę.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził z kolei, że na razie nie ma oznak wycofywania się rosyjskich wojsk z okolicy granic z jego ojczyzną. Nie widzimy żadnego wycofywania się, tylko o tym słyszymy (...) Na razie to są tylko deklaracje - powiedział. Podkreślił, że władze zachowują spokój, "bo pamiętamy, że nie zaczęło się to (konflikt) wczoraj. Trwa to od lat".

Podobnie wypowiadał się wczoraj szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba. Dopóki nie zobaczymy żadnych oznak deeskalacji, żadnych oznak redukcji rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą, to dalej będziemy przyglądali się sytuacji - mówił.

Rosyjskie wojska skupione są jednak nie tylko przy wschodniej granicy Ukrainy. Na Morzu Czarnym trwają ćwiczenia marynarki, a na Białorusi mają miejsce rosyjsko-białoruskie ćwiczenia. 

Od listopada pojawiają się doniesienia, że Rosja gromadzi wojska przy granicy z Ukrainą. Stany Zjednoczone ostrzegają, że Moskwa przygotowuje się do inwazji. Wywiad prognozował, że do ataku mogło dojść 16 lutego. Rosja wciąż zaprzecza tym doniesieniom. Wczoraj rosyjski resort obrony zapowiedział, że wycofuje część wojsk z okolic granicy.  Nie podano jednak, w jakich regionach rozpoczął się odwrót i ilu żołnierzy się wycofuje.