W epicentrum walk w Bachmucie znajdują się Polacy. Ekipa medyczna z naszego kraju pomaga tam siłom ukraińskim, które od miesięcy odpierają ataki okupantów. Ratownicy są naocznymi świadkami tego, jak funkcjonuje armia rosyjska, opisują mentalność rosyjskich żołnierzy i przerażającą codzienną rzeczywistość wojny. Wojny, której obraz - jak sami medycy przyznają - spowszedniał już światu.

W wywiadzie dla PAP szef grupy medyków "W międzyczasie" Damian Duda opisuje, z jakimi przypadkami musi mierzyć się na co dzień. I nieludzką grozę, jaką przynoszą ze sobą wojska rosyjskie. W Bachmucie bardzo często widzimy okaleczone ciała ukraińskich żołnierzy. Niektóre obrażenia są efektem tortur, a te zadawane po śmierci wynikają z nieludzkiej potrzeby zbierania '"trofeów'"- dłoni, serc, a nawet głów - mówi Duda, która twierdzi, że bezczeszczenie zwłok jest regularną praktyką stosowaną przez żołnierzy okupanta.

Medyk twierdzi, że barbarzyństwo wynika z frustracji. Świadomość tego, co stanie się z ukraińskim żołnierzem złapanym do niewoli - wzmacnia wolę obrońców. Ukraińcy wiedzą, co ich czeka, gdy się poddadzą, dlatego będą walczyć do samego końca. Sam Damian Duda mówi wprost: Jeżeli będę musiał wybierać między rosyjską niewolą a podjęciem walki lub samobójstwem to decyzja będzie prosta: w grę wchodzą tylko druga i trzecia opcja. Nie oddam się w rosyjskie ręce, bo wiem co mnie tam czeka.

Szef polskiej grupy rzuca nieco światła na to, co dzieje się w Bachmucie. Wagnerowcy, którzy szturmują miasto, to nie przypadkowo zwerbowani amatorzy, a kontraktowi najemnicy, znający się na swoim fachu.

Poruszanie się po Bachmucie poza piwnicami to, jak mówi medyk, "bieganie od bloku do bloku". Nawet trzy czy czteroosobowe grupy ściągają oko rosyjskiego drona. Po chwili pojawia się bardzo celny ogień artylerii. "Można odczuć, że po drugiej stronie siedzą doświadczeni żołnierze" - dodaje medyk. 

To samo tyczy się stosowaniu metodycznej taktyki spalonej ziemi. Rozmówca PAP opisuje, jak krajobraz wokół zmienia się w coraz bardziej "marsjański" i wyglądający jak po apokalipsie. Budynki płoną, a potem się zawalają. Wiemy, że to nie są przypadkowe trafienia. To próba obdarcia armii ukraińskiej z betonu, który daje jeszcze jakieś schronienie w Bachmucie - twierdzi Duda.

Sezon w piekle

Nigdy nie byłem świadkiem takiego piekła. Nigdy nie doświadczyłem takiego poziomu bestialstwa i irracjonalności. Z każdej strony patrzą na nas bloki z wypalonymi dziurami, ulice są kryształowe od potłuczonego szkła. Od czasu do czasu między piwnicami przemykają cywile. Pójście "za potrzebą" jest teraz misją dla najtwardszych facetów, bo wszędzie latają odłamki.

Pociski artyleryjskie wystrzeliwane przez Rosjan równają z ziemią wszystko. Także, a może przede wszystkim domy cywilne, gdzie jeszcze przebywają mieszkańcy. Giną na miejscu, od pocisków armii, która rzekomo przybyła tu, by "wyzwalać".

Cywile najczęściej umierają we własnych łóżkach. Chodzący po opustoszałych budynkach polscy medycy grzebią zmarłych na podwórkach, trawnikach, a nawet w okopach. Wywożenie zwłok cywilów jest teraz praktycznie niemożliwe. Miejsca w samochodach wyjeżdzających z miasta są zarezerwowane dla żywych, rannych i ciał poległych w walce ukraińskich żołnierzy.

Nienawiść podsycana propagandą i narkotykami

Zdaniem medyka dzikość towarzysząca rosyjskim żołnierzom ma swoje źródło w nienawiści szerzonej przez rosyjską propagandę. Okupancie mają przekonanie, że walczą nie tylko z ukraińskim faszyzmem, ale również z całym zepsutym Zachodem reprezentowanym przez imperialistyczne NATO. Wierzą, że wszystkie chwyty są dozwolone w obronie rosyjskiego imperializmu. Im wyższy poziom manipulacji i magazynowanego w sobie zła, tym wyższy poziom bestialstwa - komentuje Damian Duda.

Polscy ratownicy znajdowali zużyte strzykawki, czy sprzęt wykorzystywany do sporządzania roztworów na opuszczonych rosyjskich pozycjach. Medycy opatrują też pojmanych, rannych rosyjskich żołnierzy, których Ukraińcy wymieniają na swoich przebywających w niewoli. Podane przez ratowników leki wchodzą w reakcję z narkotykami wzmagając ich działanie. To, że Rosjanie są pod wpływem używek widać też podczas szturmu - mimo silnego ognia bojowego Ukraińców, prą do przodu.

To nie odwaga - podsumowuje rosyjskich żołnierzy Duda - to odurzenie, które "odbiera zdolność logicznej oceny sytuacji".

Praca medyków trwa właściwie cały czas. Swoje zadania często muszą wykonywać w nocy, ale i w dzień rannych nie brakuje. Kiedy wracamy do naszej zimnej, wilgotnej piwnicy jesteśmy wyczerpani. Śpimy i śnimy o świecie, który jest poza murami tego poranionego i pokrzywdzonego miasta - kończy relację z piekła polski ratownik.