"To może być operacja dezinformacji, ale też prawdziwy wyciek danych" - ocenił płk Maciej Matysiak, były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, pytany o ujawnienie tajnych dokumentów dotyczących wojny na Ukrainie. Gość Piotra Salaka w radiu internetowym RMF24 zauważył, że w wojny cybernetycznej działania toczą się bardzo aktywnie. "Strona amerykańska prowadzi aktywne działania, natomiast nie jest wykluczona żadna ewentualność od działalności obcego wywiadu, po akcję dezinformacyjną wywiadu amerykańskiego, ale także inicjatywę prywatną, czyli osób, które weszły w posiadanie i postanowiły takie dane ujawnić" - mówił były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Płk Matysiak przypomina wyniesienie i ujawnienie dokumentów przez Amerykanina Edwarda Snowdena, a także przypadek ze swojej służby. 

Sam miałem służąc w Bośni, w strukturach kontrwywiadu NATO, sytuację prowadzenia dochodzenia. Wyciekło około 50 dokumentów niejawnych, które przesłał lokalny przestępca na ręce dowódcy misji, amerykańskiego generała. Wszędzie tam, gdzie danymi dysponuje człowiek jest to możliwe - z błędu ludzkiego, niedoskonałości lub działań wywiadowczych, czyli takich osób, które mają w tym interes - podkreślał były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert Fundacji Stratpoints.

To może być rosyjska fałszywka?

Na pytanie, czy wyciek może być wrzutką rosyjskich służb, gość Piotra Salaka odpowiada, że jest to prawdopodobne, ale to jedna z wersji, którą należy uwzględnić.

Płk Matysiak podkreśla, że ujawnienie takich dokumentów - jeśli są prawdziwe - nie jest korzystne dla Amerykanów. Zdaniem byłego wiceszefa SKK, celem było raczej działanie na  szkodę Stanów Zjednoczonych, czy sił wspierających Ukrainę. 

Jeśli te dokumenty są prawdziwe, to widzimy działanie albo Rosjan, albo strony trzeciej. I nie można wykluczyć działania Iranu czy Chin - przekonuje płk Matysiak.

Dokumenty nie wnoszą niczego istotnego dla Putina

Gość radia RMF24 tłumaczy, że jeśli wycieku dokonał wywiad rosyjski, to znaczy, że ujawnione dokumenty nie wnoszą nic istotnego dla Rosjan. 

Gdyby one miały wartość operacyjną, czyli wiedzy kiedy i gdzie wojska ukraińskie czy jakiekolwiek inne mają działać, to Rosjanie by tego nie ujawnili. Trzymaliby to w tajemnicy po to, żeby móc z tego korzystać i przeciwdziałać - zwraca uwagę płk Matysiak.

Były wiceszef SKK przekonuje, że gdyby ujawnienie dokumentów nie było działaniem wywiadu amerykańskiego, to należy się liczyć, że chodziło o zdeprecjonowanie polityki USA i  wszystkich, którzy z nimi współdziałają, pokazanie słabości Zachodu, jak również "wskazanie na taki element, że możemy cokolwiek jeszcze innego posiadać, więc nie wiecie, z jakimi stratami możecie mieć do czynienia".

Czy wyciek opóźni kontrofensywy ukraińską?

Zdaniem gościa Piotra Salaka w RMF24 wyciek dokumentów nie opóźni ukraińskiej kontrofensywy.

W ujawnionych danych nie ma żadnych informacji o planach operacyjnych, czyli o rozmieszczeniu wojsk na pozycjach, ani kiedy miałyby nacierać, czy działać. Te dane, które mamy o siłach ukraińskich, są w większości dostępne w źródłach otwartych. Politycy jasno i wyraźnie mówią o ilościach sprzętu, o pieniądzach. Pomoc amerykańska jest publikowana - podkreśla płk Maciej Matysiak.

Celem wycieku było wykazanie ewentualnych luk, a nie konsumowanie danych w tajemnicy i trzymanie ich do czasu możności skorzystania - przekonuje ekspert Fundacji Stratpoints.  Celem było ich ujawnienie, czyli działanie na wskazanie nieszczelności systemu amerykańskiego albo sojuszników, bo te dokumenty chyba były przekazywane także sojusznikom, które ze Stanami Zjednoczonymi współdziałają - ocenia płk Matysiak.


Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: