To kolejna szansa na medal dla biało-czerwonych podczas igrzysk w Vancouver. Justyna Kowalczyk nie lubi jednak mówić o medalowych celach - twierdzi, że przez szacunek dla rywalek nie chce widzieć siebie w roli faworytki.

Równie małomówny jest jej trener Aleksander Wierietielny. Zobaczymy. Niczego nie obiecuję, niczego nie przewiduję. Także nie wyciągnięcie ze mnie obiecanek - cacanek - mówi.

Przed mistrzostwami świata w Libercu Kowalczyk ostrzegała, że rywalki są bardzo silne, przed finałem Pucharu Świata mówiła, że jest bardzo zmęczona, a przed startem w igrzyskach wskazuje na łatwe, czyli dla niej niewygodne trasy. Mimo to obiecuje dać z siebie wszystko. Zrobię najlepiej, jak będę potrafiła - zapowiada.

Sił Polce na pewno nie brakuje, udowodniła to w tym sezonie wielokrotnie. Pytanie, ile sił mają rywalki.