Gra w siatkówkę i wspiera młodszych kolegów w zespole. Gdy jest potrzebny, wchodzi na boisko i robi różnicę na siatce. Poza tym sporo publikuje w mediach społecznościowych i rozkręca atmosferę w kwadracie dla rezerwowych. To Karol Kłos jakiego zapewne nie znacie. W rozmowie z Wojciechem Marczykiem opowiedział o tym, co dzieje się obok siatkarskiego boiska.

Wojciech Marczyk RMF FM: Czy trudno jest pogodzić się z rolą rezerwowego?

Karol Kłos: Na pewno jest trochę trudno, bo patrząc na tę atmosferę i pamiętając jak to wyglądało kilka lat temu, gdy tutaj grałem i wygrywałem - to jest trochę smutno, że nie można pomóc na boisku; nie można dołożyć jakiejś cegiełki. Z drugiej strony dla mnie to jest ogromna duma i szczęście oraz wyróżnienie, że mogę być w tym nowym projekcie. To jest cały czas nowy projekt i nowa ekipa młodych ludzi. Może nie nazwałbym nas dinozaurem, ale tych starszych chłopaków jest coraz mniej. Ja się bardzo cieszę, że minęło osiem lat, a ja znowu tu jestem.  

Cztery lata temu to na pewno było trudne - widzieć kolegów idących po złoto, samemu siedząc w domu.

I to też jest ciekawe, bo pamiętam, jak oglądałem mecze i nie dowierzałem, że chłopaki idą po złoto.  Na pewno była to radość dla drużyny i kibiców. Ja jednak byłem jednym z najsmutniejszych ludzi z siatkarskiego świata. Wiele mnie to nauczyło i dlatego też doceniam to co mam teraz.

Jesteś osobą bardzo pogodną, bardzo wesołą. Często ludzie to mogą widzieć w twoich mediach społecznościowych. W kadrze nie ma Damiana Wojtaszka. Przejąłeś jego rolę?

Myślę że tę rolę przejął Tomek Fornal. Ja gdzieś tam sobie czekam na swoją okazję. Jak coś można dopowiedzieć to dopowiadam.

Kiedy człowiek na was patrzy z zewnątrz; na ten kwadrat rezerwowych, to ma poczucie, że choć trwa poważny mecz, to wam jest naprawdę wesoło.

Tak, bo mamy fajną ekipę, dobrze się rozumiemy i dobrze się ze sobą bawimy. Dlatego też to widać później w kwadracie. To też jest fajne, że codziennie pracujemy i udoskonalamy siatkarskie elementy, ale nasze poczucie humoru i żarty pomagają budować atmosferę i dobrą drużynę. To też jest zabawa i tak na to trzeba patrzeć. Jeśli człowiek się cieszy tym, to po prostu trochę łatwiej wszystko przychodzi.

Jesteś bardzo doświadczony więc możesz ocenić: czy ta atmosfera w kwadracie pomaga schodzącym z boiska zawodnikom podstawowego składu, kiedy im nie idzie na boisku?

Na pewno tak. W tych trudnych momentach trzeba mieć jakieś odejście. Te żarty i to, że ktoś coś "walnie" nagle, a potem wszyscy zaczynają się śmiać - to uwalnia energię i bardzo pomaga.

Aktywność na TikToku  pomaga trochę oderwać się od tej siatkarskiej rzeczywistości. Czy traktujesz go tylko jako taki żartobliwy dodatek?

Po pierwsze, na TikToka nie mam za dużo czasu i chyba nie mam zbyt dużo energii. Też mam bardzo dużo pomysłów w głowie, ale żeby to wszystko nakręcić, to jednak zajmuje trochę czasu, a mam inne priorytety. Ale to bardzo pomaga mi się oderwać od tego świata i też chyba ten nasz wewnętrzny świat pokazać kibicom. I to mnie cieszy. To jest coś innego, co mogę robić oprócz odbijania piłki i chodzenia na siłownię.

Sprzedasz nam jakiś pomysł na nagranie do mediów społecznościowych?  

Myślę, że warto jest po prostu spędzić trochę czasu na TikToku i  przebrnąć przez to, co będzie cię czekało, kiedy założysz konto. Algorytm szybko wyłapie to, co ci się podoba, a wtedy można fajne treści tam znaleźć i się dobrze bawić. Kiedy się to ogląda, to pomysły na nagrania same przychodzą.

Łatwo wam wyjść na miasto w Katowicach? Czy jest już taka rozpoznawalność, że naprawdę za wami idzie wianuszek ludzi?

Wianuszek może nie. Przed meczem trochę ludzi czeka przed hotelem i to jest bardzo miłe. Pamiętam, że osiem lat temu było bardzo podobnie w Łodzi. Ludzie rozpoznają, jak gdzieś wchodzimy do restauracji, czy idziemy po ulicy. Trudno nam się ukryć, kiedy idzie dwóch lub trzech wysokich chłopaków. A jak cała czternastka wyjdzie na siłownię, to już na pewno dobrze nas widać. Sporo ludzi podchodzi do nas, zagaduje i prosi o zdjęcia.

Czujecie od tych ludzi, że wy musicie zdobyć złoto? Czy raczej okazują po prostu wsparcie?

Nie czuję od ludzi żadnej presji. Wręcz czuję - co jest bardzo miłe - jakiś podziw i to, że oni się cieszą, jak nas oglądają. Są z nas dumni, trzymają kciuki i życzą powodzenia. Nigdy nie wyczułem, żeby ktoś z kibiców nakładał na mnie presję. 

Opracowanie: