Dziennikarze, którzy przebywają na terenie Libii bez zgody władz w Trypolisie, są uznani za wyjętych spod prawa - ogłosił wiceszef libijskiego MSZ-etu. Reżimowe władze grożą reporterom aresztowaniem, jeśli nie będą wykonywali poleceń przedstawicieli władz. Według ostatnich szacunków organizacji humanitarnych, od początku zamieszek zginęło w Libii co najmniej 640 osób.
Są dziennikarze, którzy nielegalnie wkroczyli do Libii. Od tej pory traktujemy ich tak, jakby współpracowali z Al-Kaidą, i uważamy za wyjętych spod prawa. Nie odpowiadamy za ich bezpieczeństwo. Jeśli nie oddadzą się w ręce władz, zostaną zatrzymani - powiedział wiceszef MSZ dziennikarzom.
Pozwoliliśmy trzem ekipom telewizyjnym: stacji CNN, Al-Arabii i arabskiemu serwisowi BBC wjechać do Libii. Korespondent CNN, który wjechał nielegalnie, będzie musiał dołączyć do swej ekipy, w przeciwnym razie zostanie zatrzymany - dodał polityk.
Tymczasem oficjalna telewizja libijska podała, że siły porządkowe zatrzymały w Trypolisie obce elementy posiadające nowoczesny sprzęt, za pomocą którego mogły przesłać dane wrogim stacjom satelitarnym. Więcej szczegółów w tej sprawie nie podano.
Zakładamy, że ci dziennikarze mogą współpracować z Al-Kaidą - twierdzi wiceminister spraw zagranicznych Libii Chaled Chaim. Jednocześnie poinformował, że terrorystyczna organizacja ustanowiła emirat islamski w Dernie - na wschodzie kraju. Ma nim kierować były więzień z Guantanamo. Jego zdaniem Al-Kaida chce w Libii scenariusza "a la talibowie".
Jak dodał wiceminister, Al-Hasadi ma "zastępcę" w Bajdzie, "który także jest członkiem Al-Kaidy i nazywa się Cheirallah Baraasi".
Dysponują obecnie rozgłośnią na falach FM i zaczynają wprowadzać obowiązek noszenia burki - oświadczył, dodając, że ci islamiści "zabijali ludzi, gdyż odmawiali oni współpracy".
Międzynarodowa Federacja Praw Człowieka poinformowała, że podczas zamieszek zginęło co najmniej 640 osób. Jak sprecyzowała, 275 poniosło śmierć w Trypolisie, a 230 w Bengazi. Wcześniej szef włoskiej dyplomacji Franco Frattini mówił o 1000 ofiar śmiertelnych.
Podając nowy bilans ofiar w Trypolisie Federacja powołuje się na "źródła wojskowe", a w przypadku Bengazi i kilku innych miast na dane zebrane przez Libijską Ligę Praw Człowieka - poinformowała Souhayr Belhassen, szefowa organizacji z siedzibą w Paryżu.
W Bengazi, drugim pod względem wielkości mieście w kraju i bastionie opozycji, zginęło 230 osób, w tym "130 żołnierzy, którzy zostali rozstrzelani przez ich oficerów, ponieważ nie chcieli strzelać do tłumu" manifestantów - dodała Belhassen.
Nie podano informacji na temat ewentualnych ofiar w Tobruku; organizacja nie ma bowiem precyzyjnych danych.
Tymczasem, według francuskiego lekarza, na którego powołuje się agencja AFP, w samym Bengazi zginęło "ponad 2000 ludzi". "Bengazi zostało zaatakowane w czwartek (w zeszłym tygodniu). Pierwszego dnia nasze karetki policzyły 75 zabitych; drugiego - 200, następnie - ponad 500" - powiedział Gerard Buffet, który pracuje w Bengazi od półtora roku. "Myślę, że w sumie w Bengazi zginęło ponad 2000 ludzi" - dodał. Jego wypowiedź zamieścił na swojej stronie internetowej francuski tygodnik "Le Point".
We wtorek libijskie władze poinformowały, że w wyniku zajść od 15 lutego zginęło 300 osób, w tym 111 żołnierzy.