Prokuratorzy znaleźli nieznane dotąd ślady krwi w salonie, z którego siłą uprowadzono Krzysztofa Olewnika - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Trwa ustalanie, do kogo należała. Niecałe trzy tygodnie temu oskarżyciele z gdańskiej prokuratury apelacyjnej i oficerowie CBŚ, za zgodą rodziny zamordowanego, zerwali większość paneli podłogowych w salonie willi młodego Olewnika w Świerczynku na przedmieściach Drobina.

Śledczy szukali do tej pory niezbadanych przez policję śladów krwi, która spłynęła pomiędzy panele podłogowe. W grudniu 2009 roku "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że prokuratorzy znaleźli w domu Krzysztofa nieznaną skrytkę, w której była schowana dyskietka. Oprócz niej oskarżyciele zauważyli nieznane wcześniej ślady krwi. Zerwali wtedy jednak tylko listwy podtrzymujące panele. Na nich znaleźli bowiem krople krwi, których policja nie zabezpieczyła 8 lat wcześniej. Wtedy funkcjonariusze pobrali próbkę tylko z jednej plamy krwi, która wyglądała jak celowo rozmazana na ścianie. Pominięto pozostałe ślady. Analiza próbki z tej jednej plamy wykazała wtedy, że była to najprawdopodobniej krew Krzysztofa. Ale po badaniach zrobionych w grudniu 2009 roku okazało się, że prokuratorzy znaleźli też krew kogoś innego. Czyją? Tego dotąd nie wiadomo. Dlatego teraz prokuratorzy zdecydowali się zbadać ślady jeszcze dokładniej.

Oskarżyciele przyjmują trzy hipotezy:

- wspólnik porywaczy celowo rozmazał krew Krzysztofa po ścianie salonu jego domu. Przy okazji się skaleczył.

- tuż po przyjęciu doszło do szamotaniny. W trakcie wymiany ciosów zranił się ktoś, kto brał udział w porwaniu, ale do tej pory nie został zidentyfikowany. Tylko dlatego, że w 2001 roku ówczesna ekipa śledcza nie sprawdziła wszystkich śladów krwi.

- to wcale nie jest krew wspólnika porywaczy, a np. robotnika, który kładł panele podłogowe lub parę lat temu po porwaniu remontował dom Krzysztofa.

Weryfikujemy dotychczasowe zeznania świadków, oskarżonych i obecnie podejrzanych. Dokładnie sprawdzamy, co tak naprawdę zdarzyło się w domu Krzysztofa Olewnika. Zabezpieczamy i badamy ślady biologiczne. Nie mogę w tej chwili powiedzieć, co wynika z tych ekspertyz - mówi Zbigniew Niemczyk, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.