Martin Gimenez Castro - szef kuchni warszawskiej restauracji "Salto" - będzie wieczorem przeżywał ogromne emocje. Jego Argentyna powalczy z Holandią o awans do finału piłkarskich mistrzostw świata. Argentyńczyk nie ma wątpliwości: dobra atmosfera w zespole plus Leo Messi - to da Albicelestes możliwość gry z Niemcami o Puchar Świata.

Patryk Serwański: Dla Brazylijczyka futbol jest jak religia, a jak to wygląda w Argentynie?

Martin Gimenez Castro: My też szalejemy za piłką. To dla nas bardzo ważne. Mecz z Holandią będzie oglądał cały kraj.

Wracacie do półfinału mistrzostw świata po 24 latach. Sporo czasu minęło...

Ja naprawdę na to długo czekałem. Kiedy po raz ostatni doszliśmy tak daleko, byłem bardzo mały. Kiedy Argentyna była mistrzem świata, miałem trzy lata. Nic z tego nie pamiętam.

Rzeczywiście jest tak, że liczycie tylko na Messiego?

Messi tak naprawdę pomaga, ale mentalnie. Widać, że cała drużyna jest mocno zaangażowana. Przecież Messi gra w kadrze od lat, ale tak mocnej reprezentacji jeszcze nie mieliśmy. Teraz jest zespół, jest atmosfera, wszyscy są razem. Nawet jeśli Messi jest najlepszy, ale liczy się zespół.

Argentyna jeszcze nigdy nie przegrała w półfinale mundialu. Wierzy pan w statystyki?

Nie. Wierzę w to, że są mocni. Dawno nie było takiej ekipy. Oni na pewno dadzą radę i zagrają w finale

Porażka Brazylii 1:7 to coś co Argentyńczyka smuci, czy cieszy?

Naprawdę jest mi ich szkoda. Kiedy wczoraj oglądałem mecz byłem autentycznie smutny. Brazylia może przegrać 0:2. Wtedy chętnie się pośmieje, ale 1:7... Przykro mi. Marzyłem o finale Brazylia-Argentyna.

Argentyna grała ostatnio w finale w 1990 roku. Wtedy przegraliście z Niemcami po golu Andreasa Brehme.

Ja nie patrzę na historię futbolu. To, że wtedy przegraliśmy z Niemcami, dziś nie ma znaczenia. Piłka nożna zmienia się każdego roku. Oczywiście pamiętam porażkę z Niemcami z ostatniego mundialu, ale nie boję się meczu z nimi w wielkim finale.

Co jedzą Argentyńczycy w czasie oglądania meczów?

To zawsze okazja, by się spotkać w dużej grupie, a wtedy jest choćby okazja na grilla.

A dziś jak będzie pan dopingował Argentynę?

Obejrzę sam z żoną i córką. Wcześniej oglądałem mecze z przyjaciółmi, a teraz czuję potrzebę obejrzenia w małym gronie. Cztery lata temu na pojedynek z Niemcami zaprosiłem naprawdę dużo osób i potem było mi wstyd (w RPA Argentyna w ćwierćfinale przegrała z Niemcami 0:4 - red).