Wczoraj powstało stowarzyszenie Katyń 2010. Jak mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie IPN Januszu Kurtyce, to stowarzyszenie rodzin ofiar tragedii smoleńskiej. Chcemy dbać o pamięć ofiar tej narodowej tragedii. Stworzymy też możliwości wspierania się wzajemnie rodzin ofiar. Ale teraz chcemy przede wszystkim zrobić wszystko co tylko możliwe, by wyjaśnić okoliczności katastrofy - tłumaczy Zuzanna Kurtyka.

Chcemy, by znaleźli się w nim wszyscy bliscy osób, które w niej zginęły. Na razie jest grupa założycielska składająca się m. in. z pani Kochanowskiej, pana Melaka, rodziny pani Łojek oraz rodziny pana Merty - mówi Zuzanna Kurtyka. Ma nadzieję, że do stowarzyszenia będą przystępować kolejne rodziny.

Jak podkreśla rodziny ofiar mają status pokrzywdzonych. Dlatego mają prawo dostępu do akt śledztwa. Możemy domagać się dostępu do zgromadzonych dowodów, występować o przesłuchanie dodatkowych świadków oraz powołanie biegłych. Będziemy też patrzeć śledczym na ręce. Zwracać uwagę, czy robią wszystko, by przyczyny tej katastrofy wyjaśnić - podkreśla Kurtyka. Stowarzyszenie wysłało już list do premiera Donalda Tuska oraz do Wojskowej Prokuratury w Warszawie. Domagamy się w nim podjęcia niezwłocznie działań mających na celu zwrot szczątków samolotu Tu-154. To była polska maszyna, do tego jest to ważny dowód w tym śledztwie. Powinien znajdować się w Polsce - mówi Zuzanna Kurtyka.

Według niej polskie śledztwo w tej sprawie jest właściwie żadne. Tak naprawdę prowadzi je tylko strona rosyjska. Polska strona dostaje wyłącznie to, co Rosjanie zechcą nam przekazać. Olbrzymim błędem było zostawienie śledztwa jedynie Rosjanom. Kurtyka uważa, że polski rząd powinien od początku domagać się by było ono wspólne albo chociaż prowadzone przy szerokim udziale strony polskiej.

Podkreśla, że już kilka tygodni temu do Smoleńska mieli wyjechać polscy archeolodzy, by zbadać teren. Do tej pory nikt nie wyjechał. Chcieliśmy, by jechał m. in. mój syn, który jest studentem archeologii. Wielokrotnie zwracałam się do rządu w tej sprawie. Niestety nie dostałam żadnej odpowiedzi. Wszystko wskazuje na to, że w tym śledztwie nie istnieje coś takiego jak polska racja stanu - uważa Kurtyka.

Według niej wygląda na to, że Rosjanie już kilka dni po katastrofie wiedzieli, jaki będzie finał śledztwa. Będą się starali udowodnić, że wina jest tylko po stronie polskiej. Oczywiście zaniedbanie ze strony polskiej na pewno były.

Wdowa po prezesie IPN obawia się, że wyjaśnienie wszystkich okoliczności będzie bardzo trudne. Zaniedbania popełnione na początku śledztwa były na tyle duże, że być może już nigdy nie poznamy całej prawdy. Na pewno będzie to kosztowało nas i następne pokolenia bardzo dużo, by spróbować do niej dotrzeć - twierdzi Zuzanna Kurtyka.