Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej twierdzi, że rosyjscy prokuratorzy nie znaleźli dowodów podważających wnioski raportu MAK w sprawie katastrofy 10 kwietnia. Jak podkreślili na zwołanej dziś konferencji, proponowali oni polskim śledczym, którzy przebywali ostatnio w Moskwie, wspólne spotkanie z dziennikarzami, Polacy mieli jednak odmówić. Zdaniem prokuratora Andrzeja Seremeta, Polska nie otrzymała żadnej informacji na temat konferencji rosyjskich śledczych.

Według Rosjan, na razie nie może być mowy o przekazaniu Polsce żadnych dowodów rzeczowych w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. Musimy przeprowadzić wszelkie analizy. Nie możemy określić, kiedy zakończy się śledztwo. Wszystkie fragmenty wraku tupolewa są na terenie jednostki wojskowej i są chronione - powiedział przedstawiciel Komitetu Śledczego Władimir Markin.

Nie możemy stwierdzić kto winny jest katastrofy. W sprawie przesłuchaliśmy 130 świadków. Pytaliśmy o to jakie rozmowy prowadzili i z kim. Członkowie kontroli lotów rozmawiali z innymi osobami. Wiemy z kim rozmawiali, ale nie ma informacji i dowodów na wpływ osób trzecich na pracę kontrolerów - dodał Markin. Jak twierdzi wrak Tu-154 był rozcinany tylko w celu wydobycia zwłok ludzkich z poszycia. Osobiście uczestniczyłem w czynnościach na miejscu katastrofy 10 kwietnia oraz w dniach następnych. Fragmenty ciał były wszędzie wkoło samolotu, a także tkwiły w poszyciu maszyny - opowiadał.

Na pytanie korespondenta RMF FM w Moskwie Przemysława Marca, czy możliwe jest zamknięcie lotniska państwowego z powodu złej pogody Władimir Markin odpowiedział "lotnisko Siewiernyj jest lotniskiem lotnictwa państwowego i jeśli chodzi o warunki meteorologiczne, to lotnisko jest przeznaczone do przyjmowania rejsów specjalnych, wojskowych, rejsów MSW, Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych jak również to lotnisko może być wykorzystywane do przyjęcia, na podstawie wcześniejszego porozumienia, rejsów międzynarodowych i nieregularnych".

Sprawa lotniska Siewiernyj, jego wyposażenia a także praca wieży naprowadzającej prezydenckiego tupolewa, nie są sprawami nurtującymi rosyjskich śledczych. Rosyjska prokuratura lotnisko nie nazywa wojskowym a państwowym i jak przekonywał Michaił Guriewicz jego wyposażenie pozwalało na przyjęcie samolotu z polskim prezydentem. Lotnisko państwowe, po ustaleniach pomiędzy państwami, może przyjmować takie nieregularne rejsy jak polskiego JAKA 40 oraz TU 154M - powiedział.

Według Gurewicza, około 70 osób z Polski głownie krewnych ofiar ma już w Rosji status pokrzywdzonych. Jak dodał, nie ma wątpliwości, że żadnych strzałów na miejscu katastrofy nie było.