Niewielkie są szanse, by raport w sprawie katastrofy smoleńskiej w tym miesiącu trafił na biurko premiera. Jak ustaliły "Wiadomości" TVP, komisji Jerzego Millera badającej tę sprawę nadal brakuje części dokumentów, które miała nam przekazać Rosja.

W piątek po południu w Brukseli Donald Tusk zapewniał, że w czerwcu raport powinien trafić na moje biurko i od tego zaczyna się szybka procedura tłumaczenia i przygotowania publikacji.

Z informacji, do jakich dotarły "Wiadomości" wynika, że nie ma szans na publikację raportu w tym miesiacu. Pod dużym znakiem zapytania jest także lipiec. Powodów opóźnień jest wiele:

- brak dokumentów śledztwa dotyczącego katastrofy tupolewa, których Rosja wciąż nam nie przekazała.

- brak końcowych wniosków polskich ekspertów, którzy kilka dni temu zakończyli badanie oryginałów czarnych skrzynek w Moskwie a bez nich minister Miller nie podpisze raportu.

- prace nad ostateczną wersja raportu, który komisja chce ogłosić - bez zdań odrębnych poszczególnych jej członków.

Dwa tygodnie temu "Newsweek" i "Gazeta Wyborcza" podały, że raport poznamy dopiero po wyborach. Powód: rzekomy konflikt na linii premier - szef MSWiA. Donald Tusk chciałby szybkiej publikacji - Jerzy Miller dopiero po skompletowaniu wszystkich dowodów.

O tym, kiedy i w jakiej formie raport zostanie upubliczniony, zdecyduje premier Donald Tusk.