Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew odleciał z Krakowa, gdzie uczestniczył w uroczystości pogrzebowej pary prezydenckiej. Spotkał się także z pełniącym obowiązki głowy państwa, marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim i premierem Donaldem Tuskiem. Z podkrakowskiego lotniska w Balicach odleciał także prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.

Miedwiediew przekazał zaraz po katastrofie samolotu pod Smoleńskiem, w której zginęła polska para prezydencka i 94 inne osoby, wyrazy współczucia narodowi polskiemu i złożył hołd prezydentowi Kaczyńskiemu. Polska delegacja udawała się na uroczyste obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

W poniedziałek Miedwiediew w ambasadzie RP w Moskwie wpisał się do wyłożonej tam księgi kondolencyjnej. Napisał, że katastrofa polskiego samolotu prezydenckiego jest straszną tragedią, a śmierć prezydenta Kaczyńskiego to niepowetowana strata.

W sobotę 10 kwietnia, kilka godzin po tragedii pod Smoleńskiem, rosyjski prezydent wystąpił z odezwą do narodu polskiego, w której oświadczył, iż wszyscy Rosjanie dzielą z Polakami ból i żałobę po śmierci prezydenta Kaczyńskiego, jego małżonki Marii i innych członków polskiej delegacji państwowej.

Ogłosił też 12 kwietnia dniem żałoby narodowej w Federacji Rosyjskiej. Według rosyjskich mediów, był to bodaj pierwszy przypadek zarządzenia w Rosji żałoby narodowej po śmierci obywateli innego państwa. Jednym z jej elementów było opuszczenie do połowy flagi państwowej nad oficjalną rezydencją prezydenta Rosji na Kremlu.

W środę w wywiadzie dla anglojęzycznej telewizji Russia Today Miedwiediew oświadczył, że jest oczywiste, iż polscy oficerowie w 1940 roku zostali rozstrzelani z woli ówczesnych przywódców ZSRR, w tym Józefa Stalina.