Nie ma litości dla ministra finansów. Przynajmniej, jeśli chodzi o samorządowców. Gdy premier Donald Tusk chwalił Jacka Rostowskiego w ramach przeglądu na 100 dni rządu, prezydenci miast zarzucali ministrowi, że chce wstrzymać unijne inwestycje w regionach i zrzucić na nie większość ciężaru obniżania zadłużenia państwa. Samorządowcy nie zgadzają się na zaproponowaną przez resort regułę wydatkową, która zakłada szybkie i drastyczne obniżanie długu samorządów.

Ministerstwo Finansów chce, by co roku deficyt tego sektora zmniejszał się o miliard złotych. W tym roku nie może przekroczyć 10 miliardów, w przyszłym - dziewięciu, a w 2014 - ośmiu. Resort tłumaczy, że to wymagania Brukseli, bo jesteśmy w procedurze nadmiernego deficytu.

Samorządowcy odpowiadają na to, że umawiali się na coś zupełnie innego i w związku z tymi wytycznymi nie będą w stanie ściągać do siebie unijnych inwestycji, budować dróg i remontować szkół. Co gorsza rząd zrzuca na samorządy dodatkowe obowiązki - np. podwyżki i świadczenia dla nauczycieli.

Mogę na przykładzie swojego miasta podać, że nieoczekiwanie urlopy zdrowotne nauczycieli wykreowały nam 10-milionową dziurę w budżecie - mówi prezydent Lublina Krzysztof Żuk.

Samorządowcy rozmawiali dziś z rządem o tej regule. Zgody nie ma. Po posiedzeniu komisji wspólnej rządu i samorządu ustalono jedynie, że stanowisko organizacji samorządowych zostanie dołączone do rządowego dokumentu, nad którym obie strony będą dyskutować na kolejnym spotkaniu za miesiąc.