Dla Wall Street święto się skończyło - tak demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi skomentowała uchwalenie reformy amerykańskiego systemu bankowego. Ustawa uważana jest za duże zwycięstwo prezydenta Baracka Obamy i Partii Demokratycznej, chociaż potrzebne jest jeszcze zatwierdzenie jej przez Senat. Głosowanie ma odbyć się w połowie lipca.

Reforma wprowadza ostrzejsze zasady regulujące działalność instytucji finansowych i ogranicza wysokość zysków. Ponadto wprowadza większą ochronę konsumentów, zobowiązuje banki do zredukowania liczby ryzykownych transakcji handlowych i inwestycyjnych oraz ustanawia rządowy mechanizm likwidacji zagrożonych instytucji finansowych.

Według Baracka Obamy, jest to reforma, która zapobiegnie kryzysowi podobnemu do tego z lat 2007-2009 i ochroni naszą gospodarkę przed nieodpowiedzialnością i brakiem rozsądku niektórych z nas.

O przeprowadzenie ustawy walczyli demokraci, którzy wobec perspektywy listopadowych wyborów do Kongresu starają się wykorzystać nieufność przeciętnych Amerykanów do sektora finansowego i oburzenie wobec astronomicznych płac, premii i podwyżek, jakie przyznają sobie gremia kierownicze tego sektora. Z kolei republikańska opozycja i lobbyści z Wall Street starali się odroczyć uchwalenie ustawy lub chociaż złagodzić jej postanowienia. Zdaniem republikanów, reforma zaszkodzi gospodarce, dławiąc firmy licznymi dodatkowymi przepisami, a ponadto nie rozwiązuje problemu stojących na krawędzi bankructwa instytucji kredytowych jak Fannie Mae i Freddie Mac. Starania przeciwników nowego prawa przyniosły jednak odwrotny skutek: uchwalony projekt, po trwających rok sporach i dyskusjach, jest bardziej radykalny od swojej pierwotnej wersji.

Przyjęta przez Izbę Reprezentantów wersja została uzgodniona z Senatem, ale do jej bezproblemowego uchwalenia większością 60 głosów demokratom brakuje jednego głosu. Dlatego zabiegają o poparcie umiarkowanych republikanów.