Kraje klubu G20 nie uzgodniły na zakończonym w piątek szczycie w Seulu wspólnego programu przyspieszenia wzrostu światowej gospodarki i odrzuciły amerykańskie propozycje w tej sprawie. Zdaniem komentatorów zza Oceanu, to dowód na słabnącą pozycję USA na arenie międzynarodowej i zmniejszenie wpływów prezydenta Baracka Obamy po porażce jego partii w niedawnych wyborach.

Nadzieje Obamy na dwa sukcesy podróży do Azji: porozumienie o wolnym handlu z Koreą Południową i wypracowanie jednolitego planu przyspieszenia wzrostu gospodarki na świecie natrafiły na opór na wszystkich frontach, stawiając prezydenta w konflikcie z jego kluczowymi sojusznikami i największymi partnerami handlowymi USA - napisał piątkowy "New York Times".

Prezydent pojechał na szczyt G20, osłabiony w rezultacie anemicznego dochodzenia gospodarki USA do siebie po recesji oraz po porażce w wyborach, która sprawia, że światowi przywódcy kwestionują jego autorytet - stwierdził z kolei konserwatywny "Wall Street Journal".

Komentatorzy podkreślają, że szczyt zakończył się pod znakiem "fundamentalnych różnic co do strategii ekonomicznej", które znacznie powiększyły się w ciągu ostatnich dwóch lat. Po pięciu dość harmonijnych spotkaniach w ostatnich dwóch latach, poświęconych sposobom poradzenia sobie z największym kryzysem od czasów wielkiej depresji z lat 1929-34, w Seulu wybuchły poważne spory między Waszyngtonem a Chinami, Wielką Brytanią, Niemcami i Brazylią - podkreślił "New York Times", a "Wall Street Journal" podsumował: Komunikat końcowy po spotkaniu G20 prześlizguje się po rozbieżnościach w sprawie polityki fiskalnej i walutowej ujawnionych przed szczytem.

Media zwracają też uwagę, że w rozmowie z chińskim prezydentem Hu Jintao Obamie najwyraźniej nie udało się uzyskać od Chin jakichkolwiek konkretnych obietnic co do redukcji nadwyżki Chin w wymianie z USA. Waszyngton nalega bowiem na aprecjację sztucznie zaniżonej chińskiej waluty, co mogłoby zmniejszyć deficyt handlowy USA w wymianie z Chinami.

Z krytyką spotkała się niedawna decyzja amerykańskiej Rezerwy Federalnej (Fed), która wykupiła od banków państwowe obligacje skarbowe, pompując w ten sposób w gospodarkę amerykańską około 600 miliardów dolarów. Pekin wezwał Amerykę, jako kraj posiadający główną rezerwową walutę, aby w polityce monetarnej "brała pod uwagę nie tylko swoje narodowe uwarunkowania, lecz również możliwy wpływ (tej polityki) na globalną gospodarkę" - jak to sformułował dyrektor departamentu międzynarodowego chińskiego Ministerstwa Finansów Zheng Xiaosong. Posunięcie Fed, które na dłuższą metę spowoduje spadek kursu dolara, skrytykowali także europejscy uczestnicy szczytu, z Niemcami i Wielką Brytanią na czele. Osłabienie dolara uderzy w eksport towarów wszystkich tych krajów do USA, a więc zostało odebrane jako ukryta manipulacja walutą w celu wspierania własnego eksportu.

Londyn i Berlin odrzuciły ponadto naciski USA, aby wzorem amerykańskim pobudziły gospodarkę do szybszego wzrostu metodą dalszych wydatków z budżetu.