"Nie chcemy wzorem naszych kolegów z Paryża palić opon. Wzywamy rząd do podjęcia natychmiastowych działań mających na celu pomoc naszym branżom” - apelują na wspólnej konferencji prasowej przedstawiciele branż: rozrywkowej, gastronomicznej, koncertowej, eventowej i targowej z Sopotu. Jak mówią, podobne problemy mają przedsiębiorcy w całej Polsce. Dlatego na czas epidemii oczekują m.in. zwolnienie z opłacania składek ZUS, czy obniżenia stawek VAT do 5 proc.

Na wspólnej konferencji wystąpili między innymi przedstawiciele gdańsko-sopockiej Ergo Areny, sopockiego SPATiF-u i gdańskiego klubu B90, sopockich Mewy Towarzyskiej, Tanu, Fidela oraz 3 Sióstr. Razem z nimi obecni byli pracownicy, barmani i menagerowie. 

Chcemy wyrazić naszą solidarność ze wszystkimi chorymi na Covid-19 i wyrazić nasze głębokie współczucie rodzinom tych osób, które zmarły. Uważamy, że obostrzenia w przestrzeni publicznej są koniecznością. Być może trzeba było je w różnych formach wprowadzać wcześniej. Podkreślamy to bardzo wyraźnie i całą mocą. Dziś nie występujemy przeciwko kolejnym obostrzeniom. Natomiast chcemy zdecydowanie zaprotestować przeciwko wprowadzaniu tych obostrzeń kosztem ludzi, kosztem naszych firm, naszych pracowników i współpracowników - mówił Radomir Szumełda z sopockiego klubu Atelier. 

Jak podkreślał, przeróżne podmioty z branż rozrywkowej, gastronomicznej, eventowej czy koncertowej są zamykane całkowicie lub w znacznej części, a w debacie publicznej nie ma rozmowy o jakichkolwiek formach pomocy.

Rząd zachowuje się tak, jakby był zaskoczony, że przyszła jesień, a wraz z nią fala wielkich wzrostów zakażeń koronawirusem. Rząd przespał ostatnie 6 miesięcy, nie wypracował żadnych scenariuszy walki z pandemią, ani pakietów pomocowych dla najbardziej wrażliwych sektorów gospodarki - mówił Szumełda, podkreślając, że nietrudno było przewidzieć, że to właśnie działalność klubów, barów, kin, teatrów, firm eventowych i konferencyjnych czy targowych będzie w pierwszej kolejności ograniczana lub zakazywana.

Jak przyznawali przedsiębiorcy przyszłość jest bardzo niepewna, a poszczególne firmy i ich współpracownicy są w dużej mierze całkowicie pozbawieni możliwości zarobkowania. Sytuacja jest szczególnie trudna w branży koncertowej i eventowej.

Za chwilę może paść pytanie - ale w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii wszyscy są zblokowani, o 22 puby są zamknięte, firmy eventowe, koncertowe, agencje nie funkcjonują. Oczywiście nie funkcjonują, ale otrzymały gigantyczne wsparcie od swoich rządów, aby nie musieli pracować w kombinacie. Czyli od rana do wieczora kombinować. A dziś młodzi ludzie zaczynają uczyć się kombinować. Bo rząd żąda od nas 100 proc. opłat, a daje maksymalnie 50 proc. możliwości mocy do pracy. Więc co się dzieje? Kombinactwo. Puby zamieniają się w domy weselne, kluby zamieniają się w miejsca kultu religijnego i tak dalej. To się zaczyna dziać. Po to, żeby przetrwać, utrzymać ludzi i ich rodziny. Mówię tutaj w imieniu wszystkich podmiotów w całej Polsce, jedni mają lepiej, drudzy gorzej, ale generalnie jesteśmy potężną armią ludzi, która zatrudnia kilkaset tysięcy osób w całym kraju i przynosi ogromny przychód - mówił Arkadiusz Hronowski z sopockiego SPATiFu i gdańskiego klubu B90.

Przedsiębiorcy poszkodowanych branż przedstawili dziś także listę konkretnych postulatów na czas epidemii w Polsce, zwracając się do rządu o natychmiastową reakcję i pomoc. Oczekują zwolnienia z opłacania składek ZUS, zwolnienie z opłacania podatku dochodowego od wynagrodzeń, obniżenie stawek podatku VAT na wszystkie świadczone przez nas usługi z 23% i 8% do 5%, a także pomocy w utrzymaniu płynności finansowej: wsparcia na wypłaty wynagrodzeń i opłacanie bieżących rachunków.

Będąc pracodawcami i pracownikami branż związanych ze spędzaniem czasu wolnego, jesteśmy przede wszystkim ludźmi: ojcami, matkami, studentami, żywicielami rodzin. I chcielibyśmy wiedzieć, że mamy w Polskim rządzie wsparcie, a nie wroga. Żądamy, żeby zamykając lub w ogromnym zakresie ograniczając nasze branże, rząd zadbał o nas. Rząd mówi dziś, że nie dopuści w Polsce do kolejnego lockdownu. Nasze branże, nasze przedsiębiorstwa, są w lockdownie i tkwią w nim dosłownie po czubek głowy. Bez natychmiastowej i systematycznej pomocy państwa utoniemy - mówił Robert Danielewicz, prowadzący klub Atelier. Jak przyznał obroty spadły w wakacje o 30 proc., we wrześniu o 60 proc., ale w ostatnim tygodniu - od wprowadzenia w Sopocie tak zwanej strefy czerwonej - spadek sięga nawet 90 proc., a koszty działalności pozostaję te same.

Trudno się nie podpisać pod wszystkimi zdaniami, które tu padły. Jesteśmy w permanentnym lockdownie od marca, pozbawieni absolutnie przychodu. Używam nawet drastycznego porównania, że de facto branża jest w stanie śmierci klinicznej. Oznacza to tyle, że nie wiadomo kto przeżyje, kto zostanie. Bez konkretnej, rzeczywistej pomocy finansowej my po prostu tego okresu nie przetrwamy - mówiła z kolei Magdalena Sekuła, prezes gdańsko-sopockiej hali Ergo Arena.

Opracowanie: