Tysiące uczestników niedzielnego marszu wolności w Mińsku przeszło na Plac Niepodległości, gdzie mieszczą się budynki administracji rządowej Białorusi. Domagali się odejścia prezydenta Alaksandra Łukaszenki i wypuszczenia z aresztów uczestników wcześniejszych protestów powyborczych. Demonstranci wcześniej zebrali się pod pomnikiem Miasta Bohatera w centrum białoruskiej stolicy. Podobne demonstracje trwały w całym kraju. "Ludzie są nastawieni na to, że muszą zwyciężyć - powiedziała w rozmowie z PAP Andżelika Borys, szefowa Związku Polaków na Białorusi relacjonując niedzielne protesty w Grodnie.

Tego już nie da się zatrzymać. Musi nastąpić zmiana - powiedział PAP Arsen, uczestnik marszu .Liczbę uczestników demonstracji powszechnie szacowano na ponad 100 tysięcy. Według portalu TUT.by jest nawet 200 tys. ludzi.  W Homlu, Grodnie, Brześciu i Pińsku, a nawet w rodzinnym Mohylewie dyktatora - po kilkadziesiąt tysięcy osób. To największe manifestacje w historii Białorusi.

Spod pomnika Miasta Bohatera, który znajduje się na wzniesieniu, widać było, że ludzie są wszędzie w promieniu kilku kilometrów. Odejdź, odejdź! Przegrałeś - było słychać. Podczas demonstracji panowała atmosfera święta. Uczestnicy protestu, który zapowiedziano jako marsz wolności, lecz w praktyce okazał się wiecem, trzymali historyczne biało-czerwono-białe flagi narodowe. Uszyłam sama, bo kupić już nie ma gdzie - mówi Nina. Wczoraj stałam w kolejce w CUM-ie (Centralnym Domu Towarowym) i kupiłam dosłownie ostatnie kawałki materiału. Wszyscy szyją flagi - powiedziała.

Zrobione własnoręcznie flagi to dowód na to, co ludzi najbardziej boli i czemu się sprzeciwiają, a więc brutalności milicji. W ciągu pierwszych czterech dni protestów siły bezpieczeństwa zatrzymały blisko siedem tysięcy ludzi, z których wielu miało biało-czerwono-białe flagi. Z aresztów docierały mrożące krew w żyłach opowieści o biciu i sadystycznym znęcaniu się nad zatrzymanymi. Obrońcy praw człowieka próbują obecnie udokumentować te przestępstwa.

Przemoc to nie jest wasza praca. Przemoc to jest kryminał - głosił jeden z plakatów, którego treść była skierowana do milicjantów. U nas torturują ludzi, Akrescyna (areszt) to Oświęcim - można było przeczytać na innych plakatach. Apelowano też o wolne wybory, uwolnienie więźniów politycznych i ludzi zatrzymanych w czasie protestów.

Borys: Chcemy wolności i normalności w naszym kraju, tak jak każdy zwykły obywatel Białorusi

Protest w Grodnie miał charakter pokojowego wiecu, trwał około trzech godzin.

Andżelika Borys, szefowa Związku Polaków na Białorusi zabrała na nim głos, wyrażając w imieniu swojej organizacji solidarność ze społeczeństwem obywatelskim na Białorusi. My Polacy okazujemy swoją solidarność, jako Związek Polaków na Białorusi, który przez 15 lat był prześladowany przez władze Łukaszenki. Chcemy wolności i normalności w naszym kraju, tak jak każdy zwykły obywatel Białorusi - powiedziała PAP działaczka.

Jak zaznaczyła Borys, w proteście mogło wziąć udział nawet 20 tys.

Polska działaczka podkreśliła pokojowy charakter i masową skalę obecnych demonstracji na Białorusi. W całym kraju odbywają się akcje protestacyjne, w mniejszych miasteczkach, w większych miastach, w Mińsku mówi się, że na wiecu było około 200 tys. ludzi, to największe zgromadzenie w historii ostatnich 26 lat, kiedy rządzi Łukaszenka - relacjonowała.

Protesty w Grodnie mają być kontynuowane w poniedziałek.

Stanisław Szuszkiewicz: Łukaszenko służy Kremlowi

Były przewodniczący parlamentu Białorusi Stanisław Szuszkiewicz powiedział w wywiadzie dla agencji Reutera, że przy poparciu Kremla Aleksander Łukaszenko wciąż może utrzymać się u władzy i z tego powodu nie można jeszcze mówić o "końcu ery Łukaszenki".

Cytat

Nie sądzę, by można było tak mówić z jednego prostego powodu. Łukaszenko służy Kremlowi, ponieważ inaczej nie byłby w stanie się utrzymać. Kreml go popiera
oświadczył Szuszkiewicz.

Wskazał, że prezydent Rosji Władimir Putin szybko pogratulował Łukaszence zwycięstwa w wyborach prezydenckich z 9 sierpnia i następnie obaj prezydenci dwukrotnie rozmawiali telefonicznie. Kreml wskazał również, że Moskwa w razie potrzeby będzie gotowa zaoferować Łukaszence pomoc militarną.

Rozsądek wskazuje, że jest to koniec Łukaszenki. Może nie nastąpi to pojutrze, czy za trzy dni, ale za pewien czas - ocenił zaś w TVN24 prof. Marcin Król. Takie porażki nie pozwalają rządom autorytarnym się podnieść - dodał.

Wiec poparcia dla Łukaszenki

Niespodziewanie na marszu poparcia dla Alaksandra Łukaszenki w Mińsku pojawił się sam rządzący krajem od 26 lat prezydent. Wieloletni prezydent poinformował, że nie posłucha apeli zagranicznych polityków o rozpisanie nowych wyborów.

Przekazał też, że czołgi i samoloty NATO znajdują się 15 minut drogi od białoruskiej granicy.

Łukaszenko i Putin w niedzielę ponownie rozmawiali o sytuacji na Białorusi.

Dziennikarze informowali, że marsz poparcia dla reżimu nie cieszył się dużą frekwencją. Manifestacja przebiegała skromnie. Pojawiły się traktory, ciężarówki, czołgi. Jak informował dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, sporo zwiezionych przymusowo osób uciekło. Innych pilnowali tajniacy.

Ostatecznie z komisariatów i akademii milicyjnych ściągnięto jednak funkcjonariuszy w cywilu. Podobnie z jednostek wojskowych. Mieli udawać spontaniczny lud wspierający prezydenta. 

Tymczasem jak podaje "Rzeczpospolita", Swiatłana Cichanouska przygotowuje oświadczenie, w którym ogłosi swoje zwycięstwo w wyborach prezydenckich.