Po dwóch tygodniach zbierania zgłoszeń w konkursie na 6 wolnych stanowisk sędziów Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego zgłosiły się zaledwie trzy osoby. Łączy je przywiązanie do rządowych reform sprawiedliwości, ale dwie z nich KRS odrzuciła w poprzednim konkursie.

Prezydent ogłosił nabór do Izby Dyscyplinarnej SN obwieszczeniem z 11 lipca. Kandydaci mogą się zgłaszać do KRS w ciągu miesiąca od tej daty. Choć minęła już połowa przeznaczonego na to czasu trudno uznać, że konkurs cieszy się wielkim powodzeniem. Zarówno liczba ledwo trzech zgłoszonych w nim kandydatur jak ich jakość mogą świadczyć o poważnej niechęci większości prawników do ubiegania się o kontrowersyjne stanowiska.

Jak dotąd zgłosiły się wyłącznie osoby, które nie mają wątpliwości co do legalności działania obecnej KRS i powołanych wielokrotnie nowelizowaną ustawą nowych izb Sądu Najwyższego.

Profesor z przekonaniem

Takich wątpliwości nie ma z pewnością profesor UKSW Bogumił Szmulik, którego kariera wyraźnie przyspieszyła po wyborach w 2015; po odwołaniu w marcu 2016 całego zespołu redakcyjnego "Przeglądu Sejmowego" został zastępca jego nowego redaktora naczelnego Waldemara Parucha, kilkukrotnie bezskutecznie kandydującego z list PiS w wyborach.

Prof. Szmulik został też powołany przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego do Zespołu Ekspertów uzasadniającego działania "dobrej zmiany" wobec Trybunału Konstytucyjnego, a przez premier Beatę Szydło - do Rady Legislacyjnej. Od 2017 był też dyrektorem Wydawnictwa Sejmowego. W 2017 współtworzył też na zlecenie PiS skierowaną do konstytucjonalistów ankietę na temat nowej Konstytucji, na którą odpowiedziało 11 ze 102 zapytanych.

W Sądzie Najwyższym prof. Szmulik mógłby kolejny raz współpracować z powołanymi tam już kolegami z zespołu marszałka, prof. Janem Majchrowskim i drem Pawłem Czubikiem.

Sędzia dyscyplinarny z inspiracji ministra

Jeśli chodzi o kandydowanie do Izby Dyscyplinarnej to nie było tu jakiejś mojej inicjatywy. Powziąłem wiadomość, że zostałem wyznaczony przez ministra sprawiedliwości do pełnienia funkcji sędziego sądu dyscyplinarnego i wtedy sobie pomyślałem, że czemu nie - tak przed zespołem KRS za pierwszym razem wyjaśniał złożenie zgłoszenia sędzia Adam Kanafek. W sierpniu 2018 w oceniającym kandydatów zespole zdobył jeden głos "za", czterech członków zespołu wstrzymało się od głosu. Cała KRS nie rekomendowała go do SN - choć miała do obsadzenia 16 wakatów kilka pozostawiła wolnych.

Sędzia rejonowy z Bielska Białej jeszcze w lutym 2016 decyzją "starej" KRS nie otrzymał rekomendacji na stanowisko sędziego Sądu Okręgowego - jego kandydatury nie poparł nikt, jeden z członków Rady był przeciw, a pozostali wstrzymali się od głosu. Dziś Adam Kanafek jest już jednak prezesem sądu rejonowego.

Oskarżenie i przyznanie się? To za mało!

Nazwisko sędziego Kanafka stało się znane szerzej z powodu osobliwego umorzenia sprawy związanej z Romami. Kiedy prokuratura wniosła w 2015 oskarżenie (publiczne nawoływanie do nienawiści na tle różnic etnicznych i publiczne znieważenie Romów) przeciwko autorowi słów: "Czy ktoś widział cygana uczciwie pracującego? Żyją tylko z przekrętów, żebractwa i kradzieży. Kombinacje mają w genach i nic tego nie zmieni. Dlatego izolacja lub wygnanie i będzie spokój" - ten przyznał się do winy, wyraził skruchę i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze.

Decydujący w tej sprawie Adam Kanafek nie wyraził jednak na to zgody, bo "zdaniem sądu organa ścigania prowadziły postępowanie przygotowawcze z nieuzasadnionym rozmachem" a także oskarżony (który się przyznał) w istocie nie miał zamiaru obrażenia Romów. "Nie jest tajemnicą, że sposób życia Romów budzi kontrowersje i nierzadko spotyka się z dezaprobatą społeczną. Oskarżony skrytykował niewłaściwe zachowania, w szczególności dotyczące uchylania się od przyjętych zasad zarobkowania" - napisał w uzasadnieniu sędzia.

Ostatecznie sprawa oparła się o Sąd Najwyższy, który rozpatrując złożoną w tej sprawie przez RPO kasację zdecydował o zwróceniu sprawy do ponownego rozpatrzenia, z sugestią, by sąd rejonowy tym razem "zachował odpowiednią dyscyplinę myślową", oraz że "Nie będzie oceniał faktów przez pryzmat własnych obserwacji i wyobrażeń".

Cywilistka? Przyda się w Dyscyplinarnej...

Ostatnia ze zgłoszonych kandydatur to sędzia SO w Częstochowie Lidia Dudek. Ona także próbowała się dostać do Izby Dyscyplinarnej SN rok temu, i także nie otrzymała rekomendacji mimo pozostawienia w izbie wolnych miejsc. Podczas przesłuchania przez oceniający kandydatury zespół Rady sędzia mówiła: "Izba Dyscyplinarna, bo posiadam kwalifikacje z zakresu prawa cywilnego, a ta izba będzie rozpoznawała sprawy sędziów Sadu Najwyższego z zakresu prawa pracy, sprawy o przeniesienia w stan spoczynku i moje kwalifikacje byłyby tu pomocne".

Ten zdradzający umiejętność przewidywania ustęp z protokołu kilka wierszy niżej sędzia Dudek uzupełniła odniesieniem się do ówczesnej sytuacji sędziów SN, odesłanych przez nowe przepisy w stan spoczynku "ci sędziowie którzy chcieli - mogli złożyć oświadczenie, i większość tych co złożyła - uzyskała zgodę na dalsze orzekanie. A ci co nie złożyli - to ich problem".

Deklaracja ta miała być pewnie dostosowana do oczekiwań słuchaczy, okazała się jednak chybiona - najpierw z opisanych regulacji wycofał się rząd, a potem za niezgodne z unijnym prawem UE uznał je Trybunał Sprawiedliwości UE.

Czekamy na jeszcze

Ranga naboru do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego nie zachwyca. Nie tylko z uwagi na wątpliwości co do legalności działania jej samej i odsiewających kandydatury Krajowej Rady Sądownictwa. Te z czasem zostaną przecież rozwiane.

Nawet to nie zmieni jednak faktu, że po dwóch tygodniach zbierania zgłoszeń do SN aplikuje zaledwie troje kandydatów, z których dwoje raz już odrzuciła nawet "dobrozmianowa" Krajowa Rada Sądownictwa. 

Opracowanie: