Według prezesa LOT Marcina Piroga to pierwszy przypadek lądowania bez wysuniętego podwozia w historii polskiego przewoźnika. Za sterami maszyny siedzieli piloci Tadeusz Wrona i Jerzy Schwarz. Na pokładzie było siedem innych osób personelu.

Cała załoga Boeinga 767 jest w tej chwili w kokpicie. Trwa sprawdzanie całego sprzętu. Uwaga załogi i kontrolerów z lotniska Okęcie skupiona jest na trzech kontrolkach. Każda z nich odpowiada za inne koło w podwoziu. Technicy sprawdzają, dlaczego kontrolki cały czas świeciły się na czerwono, a nie na zielono, co oznacza wysunięte podwozie.

Awaria była dla wszystkich zaskoczeniem. Boeing 767, którego polscy piloci nazywają Papa charlie. Samolot ma 14 lat, to znaczy, że we flocie długodystansowej najmłodszy. Był w bardzo dobrym stanie technicznym - zapewniał prezes Piróg. Usterkę stwierdzono kilkanaście minut po starcie z lotniska Newark w Nowym Jorku. Maszyna nie zawróciła.