Sejmowi śledczy, tropiący aferę hazardową, zamierzają okroić listę osób do przesłuchania. W tym tygodniu nie wypadnie z niej jeszcze nikt, bo przed komisją mają pojawić się najważniejsi bohaterowie afery. W czwartek przesłuchany zostanie Zbigniew Chlebowski, a w piątek Mirosław Drzewiecki. Jutro natomiast przed śledczymi stanie były szef CBA Mariusz Kamiński. Potem lista ma być już odchudzona.

I to nawet o połowę - tak radykalny wariant proponuje przynajmniej wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz z Lewicy. Listę świadków do dobrego wyjaśnienia afery moglibyśmy zawęzić do 30-40 osób i myślę, że to by wystarczyło - przekonuje.

Już w ubiegłym tygodniu okazało się, że komisyjna lista może być nazbyt rozdmuchana. Jeden ze świadków - były SLD-owski wiceminister finansów - po złożeniu przysięgi usłyszał nieoczekiwanie od śledczych, że… nie mają do niego pytań. By nie powtórzyć blamażu, posłowie przeprosili i odwołali już dwóch świadków. Będą kolejni.

Niektóre zeznania są nam niepotrzebne dzisiaj. To, co wydawało się parę miesięcy temu potrzebne, dzisiaj takiej potrzeby nie widać - próbuje wybrnąć z tej sytuacji Sławomir Neumann z PO.

To właśnie od posłów Platformy będzie zależeć to, jak bardzo schudnie lista świadków, bo to oni wnioskowali o większość nazwisk na liście. Decyzja ma zapaść jutro.