"Serbia żąda uwolnienia wszystkich aresztowanych Serbów z północnego Kosowa, poszukując jednocześnie sposobów na złagodzenie napięć w regionie" - oświadczył prezydent Serbii Aleksandar Vucić. Czy te słowa są zapowiedzią deeskalacji w regionie, a może to tylko słowa? Na ten temat Tomasz Terlikowski w Radiu RMF24 rozmawiał z Martą Szparą z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Sytuacja na granicy serbsko-kosowskiej nie należała do najspokojniejszych, jednak w ostatnim czasie dochodzi do licznych eskalacji. Mieszkający na północy Kosowa Serbowie nie chcieli się zgodzić na zaordynowaną przez Prisztinę przymusową wymianę tablic rejestracyjnych. Na początku listopada 300 policjantów, etnicznych Serbów, w proteście odeszło ze stanowisk.

Ani strona serbska, ani kosowska nie dążą do żadnego konfliktu militarnego. To znaczy w Kosowie mamy wojska NATO, m.in. polskie wojska w ramach kontyngentu KFOR. Serbia oczywiście jest najsilniejszym państwem w regionie, ale wciąż jakby nie jest to porównywalne z siłami, jakimi dysponują kraje, z którymi sąsiadują, są to kraje NATO, więc nie może sobie na coś takiego pozwolić. Natomiast w związku z tym, że sytuacja jest napięta, to zdarzają się incydenty. Tak też było w ten weekend, kiedy rzucono granatami hukowymi w kierunku patrolu Eulexu, były jakieś strzelaniny, trwa przerzucanie się odpowiedzialnością za to, kto i dlaczego strzelał w północnym Kosowie. Obie strony są nastawione konfrontacyjnie, co sprzyja temu, że sytuacja może się wymknąć poza kontrolę, natomiast jakby nie jest na pewno celem - stwierdziła Marta Szpara.

Jak podkreśliła, celem - szczególnie Serbii - jest raczej eskalowanie napięcia. To jest coś takiego, co Serbia robi już od dawna, to się wzmocniło w ciągu ostatniego roku. Teraz Serbia żąda uwolnienia wszystkich aresztowanych Serbów z północnego Kosowa, ponieważ doszło do zniszczenia siedziby komisji wyborczej w Kosowie Północnym - dodała ekspertka.

Jak zaznaczyła rozmówczyni Tomasza Terlikowskiego, "to jest stała polityka serbska". Chodzi o niedopuszczenie do tego, żeby władza w Prisztinie rzeczywiście kontrolowała sytuację w Kosowie - podkreśliła.

Problem z tablicami rejestracyjnymi

Marta Szpara pytana przez Tomasza Terlikowskiego, dlaczego mniejszości serbskiej w Kosowie zależy na tym, żeby mieć dwudziestokilkuletnie tablice rejestracyjne, stwierdziła, że mniejszość ta znalazła się w kraju, w którym nie chce mieszkać, czyli w Kosowie.

Oni wciąż chcą mieszkać w Serbii i wciąż uważają, że mieszkają w Serbii. Co dotyczy szczególnie osób mieszkających na północy Kosowa, w czterech gminach, które sąsiadują bezpośrednio z Serbią, gdzie żyją głównie Serbowie, gdzie używa się serbskich dinarów, jako waluty, gdzie dominuje język serbski, serbskie szkolnictwo, serbska służba zdrowia. Te ostatnie kryzysy są reżyserowane z Belgradu. Ta mniejszość jest zakładnikiem Belgradu, ona jest kontrolowana przez partię polityczną, która jest powiązana ze strukturami przestępczymi i te kryzysy wybuchają wtedy, kiedy Belgradowi jest wygodnie - mówiła. 

Marta Szpara zwróciła uwagę, że takie skupianie uwagi ludzi na kwestii Kosowa jest teraz dla prezydenta Vucića bardzo korzystne. 

Teraz jest taki problem, że Unia Europejska naciska na Belgrad, żeby wprowadził sankcje wobec Rosji, są bardzo poważne problemy związane z rosnącymi cenami prądu i żywności. Rządzenie przez zastraszanie, jeśli nie obecny prezydent, to nikt nie obroni Serbów i w Kosowie i w samej Serbii przed tym złym światem, który na nich czyha, bo to jest taka wersja, którą sprzedaje się swojej publiczności i wyborcom - wyjaśniła dr Marta Szpara. 

Serbowie chcieliby Kosowo, ale bez większości albańskiej

Do najnowszej eskalacji napięć w północnym Kosowie doszło w miniony weekend, gdy Serbowie rozpoczęli protest po aresztowaniu byłego serbskiego policjanta Dejana Pantića, który miał atakować państwowe budynki i wybić szyby w biurze komisji wyborczej.

Pantić należy do grupy serbskich policjantów i urzędników, którzy odeszli z pracy, gdy władze Kosowa ogłosiły, że Serbowie muszą wymienić stare rejestracje samochodowe wydawane przez Belgrad na te wydawane przez Prisztinę. W konsekwencji napięć prezydent Kosowa Vjosa Osmani ogłosiła przeniesienie wyborów samorządowych z 16 grudnia na 23 kwietnia przyszłego roku. 

Vucić oskarżył premiera Kosowa Albina Kurtiego o wywoływanie napięć poprzez "liczne jednostronne akcje". 

Po niedzielnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego serbski prezydent zaznaczył, że zamieszkujący Kosowo Serbowie nie mogą angażować się w akcje wymierzone w stacjonujące w Kosowie siły NATO oraz Eulex. Kosowska policja nie ma czego szukać na północy Kosowa, szczególnie osoby uzbrojone po zęby. To wywołuje strach serbskich mieszkańców - dodał też Aleksandar Vuczić. 

Zajmujący się w rządzie Serbii sprawami związanymi z Kosowem Petar Petković wezwał kosowskich Serbów do "ignorowania prowokacji" Prisztiny.

Sytuacja jest dość spokojna, chociaż zdecydowanie napięta. Kosowski premier chce się rozprawić z mieszkającym w Kosowie serbskim narodem, mnóstwo jest przykładów łamania praw człowieka - powiedział w poniedziałek na antenie telewizji RTS Petković. Niech Bóg da, żeby nie doszło do wojny, robimy wszystko, żeby obronić pokój i stabilność - dodał. 

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: