Muszę przystanąć nad słowami Pana Prezydenta, który spotykając się z Michaiłem Saakaszwilim zechciał po raz kolejny poprzeć Gruzję i wyjawić oczekiwania, że NATO zacznie zachowywać się w końcu mniej pasywnie. NATO obiecało Gruzji i Ukrainie członkostwo, nie może więc obojętnie przyglądać się spięciom na linii Tbilisi - Moskwa. Powiedziałbym: ostrożnie z tym Kaukazem, bo czarno-biała jest jedynie szachownica. Gardłować warto wtedy, gdy można skutecznie wpływać na bieg zdarzeń... Gdy nie potrafisz polować, lepiej nie spaceruj po lesie z dymiącą strzelbą.

Nie będę analizował wypowiedzi prezydenta, bo nie jestem w Izraelu, ale jego słowa przypomniały mi, że dawno już postanowiłem zamieszać trochę w tej polskiej pewności - kto dobry,a kto zły. Rosja chce zagarnąć część Gruzji - to twierdzenie obowiązujące w Polsce. Abchazi chcą włączenia do Rosji, bo nie chcą już więcej doświadczać prześladowań z gruzińskich rąk - twierdzenie obowiązujące w Rosji. Oba zdania zawierają całkiem sporo prawdy, która złożona jest bardziej.

Co takiego zdarzyło się, że tuż po odzyskaniu przez Gruzję niepodległości Abchazi, czyli inny naród natychmiast od Gruzji się oderwali? Dlaczego zrobili to także południowi Osetyńcy? Pytanie jest fundamentalne, a odpowiedź skomplikowana, gdyż Kaukaz w swej mozaice plemiennych zależności i nienawiści podobny jest do Bałkanów, tyle że wszystko jest bardziej zagmatwane. Z pewnością jednak nikt Abchazów nie trzymał pod karabinem i siłą od Gruzji nie odrywał.

Gruzini za czasów Stalina i późniejszych pełnili na Kaukazie rolę kolonizatorów, kochano ich podobnie jak Bałtowie kochali osiedlających się w ich krajach Rosjan. Nie bez znaczenia był fakt, że to Stalin ostatecznie Abchazję włączył do Gruzji. Wcześniej, pomijając chwilowe wspólne państwo po upadku caratu, Abchazja i Gruzja połączone były w okolicach IX i X wieku. Słowem dość dawno.

Na nieszczęście dla Gruzinów na początku niepodległości za szefa mieli niejakiego Zwiada Gamsachurdię, który marzył o "Wielkiej Gruzji" i zaczął wcielać tę wizję w życie , co spowodowało zresztą secesję Abchazów i Osetyńców. Można nawet porównać Gamsachurdię do Slobodana Miloszewicia.

Oczywiście absolutnie świadomie pomijam rolę i intrygi Moskwy w tym konflikcie. Rosja rozgrywa swą własną kaukaską partię.O tym akurat w Polsce mówi się sporo. Nie mówi się o przyczynach abchasko - gruzińskiego konfliktu i o tym, że brak jakichkolwiek szans na przełom, czyli będzie jak jest.

PS.

Polskie inicjatywy w sprawie Gruzji, poczynając od oświadczenia Prezydenta, przez wizytę jego ludzi w Tbilisi, po ostatnią misję ministrów spraw zagranicznych kilku małych krajów z udziałem Radka Sikorskiego w Moskwie nie są zupełnie zauważane. Mam na myśli przestrzeń informacyjną. O tym co raportuje się w odpowiednich resortach pojęcia przecież nie mam.