Nad Polską w ostatnim tygodniu przechodził front burzowy. W wielu miejscach przynosił on prawdziwie nawałnice: burzom towarzyszyły nie tylko wyładowania atmosferyczne, wiatr, czy intensywne opady deszczu, ale także - bardzo niebezpieczne - gradobicia. Słuchacze RMF FM wysyłali zdjęcia gradu imponujących wielkości, niektóre były wielkości kurzych jaj, piłeczek do ping-ponga lub nawet piłek tenisowych. Jak się okazuje w czwartek spadł rekordowy do tej pory kawałek lodu, który ma (z uwzględnieniem błędu pomiarowego) 13,5 cm średnicy. To aż o 1,5 cm więcej od poprzedniego rekordu.

Największa bryła lodu podczas gradobicia spadła w Tomaszowie Mazowieckim. Zdjęcia zrobiła Pani Magdalena Cecotka, tuż po czwartkowej burzy.

Polscy Łowcy Burz zaznaczają, że w czwartek można było zaobserwować "nasilenie opadów gradu o średnicy przekraczającej 5 cm, nienotowane przynajmniej od kilkunastu lat".

Specjaliści wskazują, że w tym czasie uformowało się wiele superkomórek burzowych, które doprowadziły do ekstremalnych opadów. Niemal każda z tych superkomórek generowała opady gradu o średnicy powyżej 5 cm.

Do tej pory rekord największej gradziny zanotowano 11 czerwca 2019 r. po opadach w Gorzowie Wielkopolskim. Wówczas bryła miała średnicę 12 cm.