Pomimo wysłania kilkudziesięciu not dyplomatycznych i rozmów z przedstawicielami Izraela, Egiptu i Autonomii Palestyńskiej Ministerstwo Spraw Zagranicznych jest bezsilne w sprawie ewakuacji Polaków ze Strefy Gazy. W tej ostrzeliwanej przez Izrael palestyńskiej enklawie utknęło 28 naszych rodaków. Na przeszkodzie stoją warunki, jakie dyktują przedstawiciele zarówno państwa żydowskiego i Egiptu, jak i Hamas, kotrolujący to terytorium. Otwarcia przejścia granicznego w Rafah, przy którym schroniła się część naszych rodaków, obawia się z kolei Egipt. Tymczasem - jak informują światowe agencje – ofensywa lądowa Izraela postępuje z godziny na godzinę.

REKLAMA

Jak przekazała dziś krótko po południu agencja AFP, na głównej drodze prowadzącej do miasta Gaza, zauważono izraelski czołg, który miał otworzyć ogień do samochodu jadącego drogą Salah-al-Din na południe od centrum. Choć Izrael oficjalnie nie zabrał głosu w tej sprawie, agencja powołując się na świadków w Strefie Gazy informuje też, że czołgi wjechały do dzielnicy Zaytun w mieście Gaza. Rozmówcy AFP tłumaczyli, że siły izraelskie ostrzeliwały każdy pojazd przejeżdżający wspomnianą trasą.

Siły Obronne Izraela (IDF) oświadczyły wcześniej, że w ciągu ostatnich 24 godzin trafiono 600 celów, a w nocnych starciach zginęły dziesiątki bojowników Hamasu.

„Są bezsilni. Mogą nam tylko dawać znać, że żyją”

W liście, który pojawił się w sieci w piątek i pod którym podpisały się cztery rodziny z polskim obywatelstwem, czytamy o pogarszającej się sytuacji humanitarnej na południu Strefy Gazy i braku stanowczych reakcji ze strony polskich służb. Jego autorzy przebywają w Rafah na południu enklawy, dokąd sugerował ewakuować się Izrael. Te okolice są jednak wciąż ostrzeliwane, na miejscu nie ma schronów, zaczyna brakować też wody.

Z dziennikarzem RMF FM Mateuszem Chłystunem skontaktowała się także pani Katarzyna, której mąż utknął w Strefie Gazy. Nasi bliscy, którzy są w Strefie Gazy obecnie nie mogą zrobić już nic, mogą tylko dawać nam znać, że żyją i czekają na jakąś pomoc w powrocie do Polski. Dlatego piszę, bo chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że może i z Izraela przywieziono Polaków, ale tych 20 osób z bombardowanego obszaru zostawiono samym sobie, a oni nawet nie mają gdzie się schronić - pisze pani Katarzyna, która od 8 października prosiła o pomoc kilka placówek dyplomatycznych w sprawie męża, który wyjechał do Strefy Gazy w odwiedziny do swoich bliskich. Polka w pierwszej kolejności poprosiła o pomoc Ambasadę RP w Tel Awiwie.

Pani, z którą rozmawiałam, najpierw nie wiedziała o jakiej Gazie mówię (dopytywała czy to północ czy południe Izraela), potem dopytywała, po co w ogóle jechał do Gazy, a gdy się dowiedziała, że mąż pojechał w odwiedziny do swoich braci i sióstr, to stwierdziła, że w sumie jak tam jest, to niech tam zostanie i przeczeka. Jednak na moje wyraźne nalegania, że chcę prosić o pomoc dla niego, bo on jednak chce wrócić do Polski, to powiedziała, żeby zostawić do niego numer telefonu i będą się kontaktować z nim. Według mojej wiedzy nikt się z nim nie kontaktował ­- wyjaśnia pani Katarzyna, która ma obecnie ograniczony kontakt z mężem ze względu na niemal ciągły brak prądu w Strefie Gazy, a co za tym idzie - problemy z łącznością. "Jestem" ze swojego telefonu lub telefonu innej osoby znaczy dla mnie bardzo wiele. To znak, że żyje - wyjaśnia pani Katarzyna.

Polka bardzo chwali za to polskie placówki dyplomatyczne w Kairze i w Ramallah (na Zachodnim Brzegu), które niemal natychmiast zareagowały na prośbę o pomoc. Pierwsza z placówek zadeklarowała wystawienie dokumentu, który miał ułatwić przekroczenie granicy z Egiptem. Kiedy dotarł do uwięzionego w Gazie mężczyzny, było już jednak za późno. Egipt zamknął swoją granicę ze Strefą Gazy. Placówka w Ramallah uruchomiła też nieformalny kanał łączności z rodzinami Polaków w Gazie, a jej pracownicy - jak tłumaczy pani Katarzyna - są do dyspozycji przez całą dobę. Praca przedstawicielstwa w Ramallah jest dla nas nieoceniona, bo nawet jak już nie wytrzymujemy psychicznie, to na nich się skupiają nasze żale, a oni to dzielnie znoszą i dalej z nami są - wyjaśnia rozmówczyni RMF FM.

MSZ: "Nieustannie domagamy się skutecznej ewakuacji naszych obywateli"

W piątek głos w sprawie Polaków w Strefie Gazy zabrał polski resort spraw zagranicznych. W komunikacie ministerstwa czytamy, że polska służba dyplomatyczno-konsularna zareagowała natychmiast, a placówki na Bliskim Wschodzie niezwłocznie zaangażowano w działania związane z ewakuacją obywateli RP.

"Centrala MSZ oraz placówki RP podjęły równocześnie aktywne działania, których celem jest umożliwienie opuszczenia Strefy Gazy przez obywateli RP. W szczególności MSZ RP wystosowało w tej sprawie kilkanaście not dyplomatycznych - 2 noty z centrali MSZ do Ambasad Izraela i Egiptu w Warszawie, 4 noty z Ambasady RP w Tel Awiwie do MSZ Izraela oraz 7 not z Ambasady RP w Kairze do MSZ Egiptu. Los Polaków w Strefie Gazy był też przedmiotem wielu rozmów Ministra Spraw Zagranicznych Zbigniewa Raua z jego odpowiednikami z regionu Bliskiego Wschodu oraz Unii Europejskiej w czasie Rady do Spraw Zagranicznych UE, a także wiceministra spraw zagranicznych Pawła Jabłońskiego z ambasadorem Izraela oraz ambasadorami innych krajów regionu" - czytamy w komunikacie ministerstwa.

MSZ wyjaśnia, że sprawa dotyczy nie tylko obywateli Polski, ale także innych, również europejskich krajów. Jak dotąd, żadne z tzw. państw trzecich nie miało możliwości przeprowadzenia skutecznej akcji ewakuacyjnej.

Jak udało nam się ustalić w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, od piątku, kiedy powyższy komunikat pojawił się na stronach resortu, nie zmieniło się nic.

Powodem jest m.in. brak woli w sprawie ewakuacji obcokrajowców i cywilów ze strony Izraela i Egiptu. Państwo żydowskie wstępnie zgodziło się na wyjazd cywilów przez południową granicę Gazy z Egiptem, ale na otwarcie przejścia w Rafah nie chce się zgodzić Egipt, który obawia się gigantycznej fali uchodźców.

W tym wszystkim są jeszcze władze Strefy Gazy, czyli Hamas, który - jak usłyszeliśmy - utrudnia ewakuację kogokolwiek, tłumacząc, że przebywający w Strefie Gazy powinni chwycić za broń i bronić enklawy przed najazdem Izraela.