Nagroda za wydobycie węgla może być bardzo duża lub bardzo mała. Zależy od jego formy. Tona tego kamiennego surowca kosztuje około 120 dolarów. Diament w tej cenie byłby tak mały, że prawdopodobnie w ogóle nie udałoby się go znaleźć.

Anglo American, wielka firma wydobywająca diamenty, podpisała 4 listopada umowę na szczycie. Zgodziła się zapłacić rodzinie Oppenheimer ponad 5 miliardów za ich 40% udział w firmie De Beers, światowym liderze wydobycia diamentów; doda je do 45 procent, które posiadała już wcześniej. Cena wygląda na uczciwą, bo diamentowy przemysł ma szansę jeszcze rozbłysnąć.

Przede wszystkim - ubożeją światowe zasoby. Wydaje się, że wszystkie największe złoża na świecie już zostały odkryte. Stare kopalnie się wyczerpują, globalne wydobycie prawdopodobnie spadnie. Jednocześnie rośnie popyt w Chinach, Indiach i Zatoce, gdzie rośnie nowa klasa zamożnych ludzi wielbiących ostentacyjne ozdoby. Do 2015 roku te kraje mogą kupować tyle diamentów, co Ameryka, która w tej chwili odpowiada za czterdzieści procent globalnego popytu. Na dodatek popyt rośnie też w Afryce. Ceny diamentów wzrosły w tym roku już o ponad 50 procent.

Co prawda, De Beers nie jest już takim diamentowym potentatem jak kiedyś. W latach 90. firma odpowiadała za połowę światowego wydobycia i kontrolowała 80 procent sprzedaży. Ale później klienci zaczęli obawiać się o to, czy kupowane przez nich kamienie nie są przypadkiem "krwawymi diamentami", z których zyski idą na finansowanie okrutnych wojen w Afryce. Ponieważ trudno jest śledzić pochodzenie kamieni, De Beers w obawie przed złą prasą, zdecydował się sprzedawać tylko kamienie wydobywane we własnych kopalniach.

Udział firmy w rynku spadł. Teraz odpowiada za 35 proc. światowej produkcji i stoi przed trudnym wyzwaniem - konkurencją z rosyjskim, popieranym przez państwo wydobywcą - firmą Alrosa. Anglo American będzie musiał walczyć o nowe kopalnie z innymi gigantami, jak BHP Billiton i Rio Tinto, które odpowiadają za 17 procent światowego wydobycia. O swoją część rynku walczą też ambitni mniejsi wydobywcy, jak południowoafrykański Petra Diamonds.

To może być problem. Anglo American nie wyróżniał się przez ostatnią dekadę. Pracowity górnik może mieć kłopot z targowaniem się z cwanymi i obeznanymi kupcami, którzy są głównymi odbiorcami nieoszlifowanych kamieni.

Także rządy, które zazwyczaj kontrolują prawa do wydobycia, wprowadzają coraz trudniejsze umowy. Botswana zatrzymuje około 80 procent zysków ze swojej umowy joint venture z De Beers, umowy, dzięki której firma ma 2/3 swoich diamentów. Botswana ma też prawo pierwokupu udziałów Oppenheimerów, wiec może zwiększyć swój udział w De Beers z 15 do 25 procent. De Beers działa w bardzo niepewnych krajach: Angoli, czy Republice Południowej Afryki, gdzie politycy uwielbiają nacjonalizować kopalnie. Anglo American ostatnio objął strategię, by wydobywać w stabilniejszych krajach, umowa z De Beers może spowodować, że znów znajdą się na trzęsawisku.

Większa konkurencja oznacza, że De Beers nie może już dłużej kontrolować cen, tak jak wcześniej, skupując diamenty, gdy na rynku jest tanio, i sprzedając, gdy sytuacja się poprawia. Oppenheimerowie mogli zdecydować, ze De Beers ma już lata świetności za sobą i dlatego zdecydowali się zamienić migocące kamienie na twardą gotówkę.

The Economist

Tłumaczenie: