​"Powrócę tutaj za rok" - obiecał Szwajcar Roger Federer po porażce z Kevinem Andersonem z RPA w ćwierćfinale wielkoszlemowego Wimbledonu. Broniący tytułu tenisista z Bazylei przegrał 6:2, 7:6 (7-5), 5:7, 4:6, 11:13.

On grał bardzo dobrze, ale myślę, że nie dość go naciskałem. To dlatego nie zasłużyłem na wygraną - powiedział ośmiokrotny triumfator Wimbledonu.

Nie byłem zaskoczony, że on gra z głębi kortu. Nie udało mi się narzucić swojej gry w tych wymianach zza końcowej linii. Zwłaszcza po trzecim secie to nie funkcjonowało. Z wyjątkiem pierwszego seta nie czułem się na 100 procent - ocenił 36-letni Federer.

Nie zdeprymowało go niewykorzystanie piłki meczowej pod koniec trzeciego seta. Zapytany, co czuł na początku czwartej partii, odpowiedział: Prowadziłem 2-0 w setach. Wszystko szło dobrze. Nie sądziłem, że mogę przegrać. Tak się jednak może stać, gdy grasz przeciwko zawodnikowi dobrze serwującemu. Nigdy nie jest się bezpiecznym.

Jestem raczej rozczarowany i to normalne po pięciu godzinach gry. Planuję teraz przerwę. Chcę wrócić silny na turnieje do Ameryki Północnej. Ważne, żeby spędzić czas z rodziną, zobaczyć się w Szwajcarii z kumplami. Celem jest oczywiście powrót tutaj za rok - dodał.

Mecz trwał cztery godziny i 14 minut. W czterech wcześniejszych pojedynkach tych zawodników Anderson nie wygrał nawet seta.

Federer po raz 16. wystąpił w ćwierćfinale Wimbledonu, a w środę walczył o 13. występ w kolejnej rundzie tej imprezy.

Poza ubiegłoroczną edycją, Federer triumfował w Londynie także w latach 2003-07, 2009 i 2012. Żaden inny singlista nie może pochwalić się ośmioma zwycięstwami w tym turnieju.

(ph)