Od czwartku wszystkich produkujących i handlujących żywnością obowiązują nowe ostrzejsze przepisy sanitarne. Uderzą one przede wszystkim w drobnych handlowców.

Przepisy dotyczą m.in. wyglądu nowo budowanych pomieszczeń gastronomicznych. Powinny być one utrzymane we właściwym stanie sanitarnym; pomalowane na jasne kolory; posiadać jak najmniej ostrych wykończeń, kantów i załomów; prawidłowo oświetlone; zaopatrzone w różnego rodzaju środki czystości i kranów, działających bez dotyku rąk (to na szczęście tylko sugestia). Mowa jest także o oddzielnych szatniach i dodatkowych wejściach, co biorąc pod uwagę często wręcz "mikroskopijne" rozmiary niektórych punktów, jest barierą nie do przejścia.

Prawą ręką towar, lewą pieniądze

Najważniejszy dla tych, którzy sami prowadzą swoje "interesy" jest przepis zobowiązujący do tego, aby sprzedażą środków spożywczych porcjonowanych zajmowały się co najmniej dwie osoby, z których jedna powinna przyjmować wyłącznie pieniądze. Wymaga to zatrudnienia dodatkowej osoby, na co większość z nich nie może sobie pozwolić. Zmianę przepisów najbardziej odczują właściciele małych budek gastronomicznych, lodziarni i budek z pieczywem.

Kogo stać na nowe przepisy

Właściciele niewielkich, czasami rodzinnych punktów gastronomicznych uważają, że nowe rozporządzenie doprowadzi ich do ruiny, o ile przepisy będą bezwzględnie egzekwowane przez Sanepid. Wymagania stawiane handlowcom będą dla niektórych bardzo trudne do spełnienia.

Inspektorzy sanitarni mówią, że obowiązujące od dzisiaj przepisy to przepisy na miarę nowego tysiąclecia. Szkoda tylko, że niewielu będzie stać na to, czego będzie wymagać Sanepid.

Posłuchaj relacji rzeszowskiego reportera RMF FM Piotra Stabryły:

00:30