Czy fizycy pomogą psychologom? Twierdzą, że bez nich nie uda się wyjaśnić do końca, na czym polega... żart. I to akurat nie jest żart, tylko poważny problem naukowy. Chodzi o wytłumaczenie, na czym dokładnie polega nasz odbiór słownego dowcipu, co sprawia, że się śmiejemy, jak konstruować żarty, by były naprawdę śmieszne. Naukowcy wciąż nie potrafią tego mechanizmu dokładnie opisać i teraz podejrzewają, że może im się przydać do tego celu mechanika kwantowa.

Do tej pory dominowało przekonanie, że śmieszność pojawia się w chwili, gdy puenta żartu pokazuje obraz sytuacji całkiem odmienny od tego, który sobie budowaliśmy. Śmiejemy się, gdy niepewność znika, a my widzimy, że daliśmy się nabrać. To podejście nie pozwalało jednak do końca wyjaśnić, co tak naprawdę się z nami dzieje, gdy na poziomie poznawczym "łapiemy" dowcip. Badacze z University of British Columbia wskazują teraz na łamach czasopisma "Frontiers in Physics", że pomocna może okazać się analiza zjawiska na poziomie "kwantowym".

O co chodzi? W swojej pracy Kanadyjczycy przekonują, że udany żart to raczej balansowanie na granicy dwóch rzeczywistości, swego rodzaju superpozycja stanów, z których na koniec jeden dominuje. Taki opis ma właśnie charakter kwantowy. Autorzy twierdzą, że w dowcipie nie chodzi o pełną zmianę znaczenia, ale raczej naszą zdolność do równoczesnego postrzegania obu znaczeń. To sprawia, że puenta, czy gra słów okaże się w końcu zabawna. W tym sensie metody teorii kwantowych, tłumaczące w końcu jak elektron może być w różnych miejscach naraz, albo jak światło może być równocześnie falą i cząstką, mogą okazać się skuteczniejsze w opisie całej złożoności żartu.

Formalizm kwantowy okazuje się bardzo pomocny do opisu zjawisk poznawczych, które zawierają taki element niepewności - mówi współautorka pracy, dr Liane Gabora. Fakt, że coś może być zabawne, nie jest zapisany z góry, owej "zabawności" nie da się zmierzyć, ona pojawia się wskutek oddziaływania samego żartu, stanu słuchacza, różnych czynników społecznych i środowiskowych. Metody kwantowe idealnie nadają się, by to modelować - dodaje.

Wstępny model poddano testom w czasie eksperymentu, którego uczestników proszono o ocenę poziomu żartów, opowiadanych w różnych wariantach, przy zmianach dotyczących zarówno zasadniczej treści, jak i puenty. Jak nietrudno się domyślić, wyraźnie dało się zauważyć, że dowcip nie jest zwykłą sekwencją stwierdzeń, jest w nim coś więcej, co sprawia, że dopiero odpowiednie zestawienie niekoniecznie śmiesznych wypowiedzi, budzi wesołość. Autorzy pracy przyznają, że są dopiero na początku drogi, ale widzą szanse, że z czasem i śmieszność uda się na serio opisać i wyjaśnić.

Hm, tu pojawia się co najmniej kilka pytań. Czy dowcip opisany taką konkretną i pełną teorią będzie jeszcze śmieszny? Czy wykorzystanie tej teorii pomoże nam z góry unikać nieśmiesznych komedii? Czy wreszcie żart, z którego nie wszyscy się śmieją może czuć się trochę, jak... kot Schroedingera?