Ministerstwo Zdrowia kupiło 93 ambulanse przeznaczone dla zespołów ratowniczych. To kolejny krok w realizowaniu ustawy o zintegrowanym ratownictwie medycznym, którą niedawno podpisał prezydent.

Przypomnijmy: Na mocy ustawy wojewodowie mają obowiązek powołać centra powiadamiania ratunkowego, dzięki którym reakcja na zdarzenie będzie szybsza i bardziej profesjonalna. System rusza w styczniu przyszłego roku. Czy jesteśmy przygotowani na jego wprowadzenie? Okazuje się, że to bardzo dobre pytanie, gdyż resort zdrowia czyli główny odpowiedzialny w tej chwili za uruchamianie systemu jest zdania, że wszystko pójdzie gładko. Jednak przyznaje, że na początku mogą być problemy czyli krótko mówiąc gorsze działanie służb niż do tej pory, co oznacza m.in. dłuższy czas dojazdu karetek i wozów strażackich. Tomasz Grotel wiceminister zdrowia pochwalił się dziś, że pieniądze w budżecie na ten cel są, tzn. 800 milionów złotych. Jednak nie tylko na kasie centralnej system ten będzie się opierał. Dochodzą samorządy i kasy chorych a tam z deklaracjami jest różnie a potrzeby są jeszcze większe: "Z jednej strony zakup sprzętu, co jest kwestią finansową a z drugiej strony wykształcenie czy zebranie zespołu, który by na tym sprzęcie jeździł. Nowych zespołów jeszcze potrzeba około 200". A do tych zespołów przydało by się tyle samo ambulansów.

Bez ERKI czyli karetki wyposażonej w najwyższej jakości sprzęt do ratowania życia funkcjonuje np. pogotowie w Biskupcu na Warmii. 33 tysiące ludzi obsługują dwa samochody: ogólno-lekerski i wypadkowy. A te nie posiadają na przykład respiratorów. Na dodatek w karetkach jedna trzecia sanitariuszy to niewykwalifikowani ratownicy medyczni, ludzie tylko po szkoleniach. Jak więc radzą sobie w takich warunkach lekarze o tym z Olsztyna Beata Tonn:

foto Archiwum RMF

16:45