W Białymstoku zmarła bezdomna kobieta, której nie udzielono natychmiastowej pomocy lekarskiej. Kiedy powtórnie trafiła do szpitala było już za późno. Pracownicy pogotowia twierdzą, że lekarz dyżury odmówił zbadania chorej, bo "brzydko pachniała", szpital odpiera zarzuty.

Policja, która znalazła ranną kobietę, wezwała pogotowie. Karetka zabrała bezdomną do miejskiego ZOZ-u, gdzie dyżurujących chirurg odmówił jej przyjęcia, bo - jak relacjonują pracownicy pogotowia - kobieta śmierdzi, ma wszy i najpierw powinna się umyć. Ta słysząc to, uciekła.

Kiedy na drugi dzień policjanci znaleźli kobietę, była już w znacznie gorszym stanie. Nie dała rady poruszać się, nie dała rady nic mówić. Dalej miała bardzo mocną ranę głowy, a na tej ranie gnieździły się robaki i muchy – opowiada komisarz Jacek Dobrzyński z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Wezwane raz jeszcze pogotowie, przewiozło ją do szpitala. Jednak po godzinie kobieta zmarła.

Dlaczego za pierwszym razem szpital odmówił przyjęcia kobiety? Szef białostockiego pogotowia nie potrafi odpowiedzieć. Ich zdaniem kobietą należało hospitalizować. Z kolei lekarz pełniący w tym dniu dyżur uważa, że nie było potrzeby udzielania pomocy; on nie stwierdził rany głowy...

07:00