"Wolę rzeźbę niż rzucanie rac czy podpalanie obiektów" - mówi Wojciech Zamiara, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku o zarzucie dla studenta, który wystawił rzeźbę radzieckiego żołnierza gwałcącego kobietę. Policja zarzuca studentowi publiczny, nieobyczajny wybryk. Sprawa trafi sądu. Studentowi grozi nawet areszt.

Kuba Kaługa: Jest pan zaskoczony tym, że policja postawiła jednak zarzut? Zarzut nieobyczajnego, publicznego wybryku?

Wojciech Zamiara: Mniej zaskoczony, bardziej zmartwiony. Mogłem podejrzewać, że to może się tak skończyć, ale nie wydaje mi się, żeby to był najlepszy sposób dyskutowania o historii.

A dyskutowania o sztuce?

Sztuka jest publicznym procesem. Jako taki jest otwarty. Policja nie może przerwać takiego procesu.

A co nieobyczajnego jest w ustawieniu tej rzeźby?

Nieobyczajności tam w ogóle nie ma. Tam nie ma elementów nagości. Można oczywiście domyślić się, co gesty znaczą, ale nie widzę tam ani golizny, ani niczego co mogłoby urazić kogoś. Chociaż mogę sobie wyobrazić, że jakieś działania tego młodego człowieka kogoś uraziły. Mogę wyobrazić sobie, że policja taki zarzut w tej chwili stawia. Trudno mi jednak wyobrazić sobie, żeby sąd potwierdził ten zarzut. Trudno mi wyobrazić sobie, żeby zamykać usta na temat rozmów historycznych. Bo wtedy zaczniemy dyskutować o tym, czy ten czołg powinien tam stać...

Ten radziecki czołg, obok, którego rzeźba została ustawiona...

Tak. Ten czołg, który moim zdaniem jest fragmentem historii tego miasta i można go tak traktować. Co wcale nie znaczy, że niektórych czołg nie obraża.

A jak ważny jest kontekst historyczny w tym wszystkim. Bo jednak to są fakty. Trudno z tym dyskutować. Do takich gwałtów dochodziło.

Moim zdaniem kontekst historyczny jest bardzo ważny. Mam zawsze wątpliwości jak oglądam tego typu działania co do ich jakości. Czy sztuka jest dobrą sztuką, czy jest to najlepszy moment użycia tego typu obiektu, ale wydaje mi się, że nie można w ogóle zabronić w ogóle dyskutowania na temat historii przy pomocy takich metod jak między innymi ta rzeźba. Bo inaczej byśmy doszli do sytuacji, w której można tylko strajkować albo blokować ulicę.

A to jest próba cenzurowania sztuki. Tak to pan odbiera?

Mam nadzieję, że nie. Nie chce tak tego odbierać. Wydaje mi się, że policja mając zgłoszenia o urażeniu czyichś uczuć może tak reagować, a sąd oddali tego typu zarzuty. Wyobrażam sobie, że z różnych pozycji mentalnych czy filozoficznych można było czuć się urażonym. Ale boję się, że można być też zakłamanym.

A jak między sobą tą sprawę komentowali wykładowcy ASP? To był żywy temat na uczelni?

W końcu na wydziale, w którym pracuję ten człowiek studiuje. Na jednej z rad wydziału pojawił się taki temat. Bardzo ciekawe wypowiedzi były. Od tego, że powinniśmy bardzo dbać o to, żeby przygotować studenta do tego typu dyskursu publicznego, jakim jest wystawienie, porzucenie obiektu w miejscu publicznym. Zastanawialiśmy się nad tym, czy włożyliśmy wystarczająco dużo pracy w to, żeby człowiek, który zaangażowany jest w historię i przygotowuje swoje realizacje pod tym kątem miał świadomość tego w czym uczestniczy. Ja byłem bardzo pocieszony tym, że tak różne płaszczyzny zostały poruszone. Poza tym, że do pewnego stopnia odczuwaliśmy lęk, że chłopak nie wiedział do końca co robi wchodząc w tak poważny kontekst, to pozostałe głosy była raczej pozytywne.

Wyobraża pan sobie, że student będzie musiał zapłacić grzywnę albo trafi do aresztu? Jakie to może mieć potem znaczenie przy podobnych próbach przekazania czegoś?

Wyobrazić sobie to mogę, chociaż bardzo niechętnie. Moim zdaniem jest tak, że mieliśmy ostatnio - z uwagi na 11 listopada  - rzeczy dużo groźniejsze. Objawy agresji. A tutaj wypowiedź, która może być rzeczywiście czytana przez niektórych ludzi w sposób trudny nawet dla mnie do wyobrażenia... ale ich to uraża. Przyjmuję. Ale wolę taką dyskusję - wystawiając obiekty, zestawiając jeden historyczny obiekt, z jego komentarzem, niż rzucanie rac czy podpalanie czegoś. Temu czołgowi nic się nie stało. Nikomu nic się nie stało złego w rej relacji, którą student zaproponował. Moim zdaniem to jest poprawne. Tak powinno być i społeczeństwo nie powinno zabraniać.

Wręcz pochwalić? Tak to rozumieć?

Nie jestem pewien czy pochwalić... Ludzie chcący mówić na jakieś tematy - powinni mówić. Jeżeli potrafią mówić w sposób nieagresywny, nie nawołujący do nienawiści, nie wykorzystujący metod nienawiści, to wtedy jest chyba wszystko w porządku.