Sukces kasowy, ale nie na taką skalę, jak się tego spodziewano. Od piątku na ekranach kin w kilkudziesięciu krajach świata wyświetlana jest najnowsza hollywoodzka superprodukcja – „Troja”.

W samych tylko Stanach Zjednoczonych wpływy z biletów wyniosły ponad 45 milionów dolarów. Ale - jak zauważa portal Netscape - producenci liczyli na dwukrotnie więcej, tym bardziej, że film kosztował prawie 200 milionów dolarów.

„Troja” to typowe hollywoodzkie kino – historia przedstawiona z wielkim rozmachem, sporą dawką efektów specjalnych, a wszystko to cechuje brak głębi - mówią krytycy. To koń miał być drewniany, a nie aktorzy - żali się jedna z brytyjskich gazet. Największą atrakcją "Troi" jest Achilles, czyli Brad Pitt w minispódniczce.