W przeddzień uroczystego zakończenia festiwalu w Cannes przed wyjątkowo trudnym zadaniem stanęli jurorzy sławnej imprezy - twierdzi francuska prasa. Wielu recenzentów podkreśla bowiem, że wśród twórców rywalizujących o prestiżową Złotą Palmę nie ma w tym roku zdecydowanego faworyta.

Niecierpliwie oczekiwany dreszczowiec Hiszpana Pedro Almodovara pt. "Skóra, w której żyję" z Antonio Banderasem w roli głównej, rozczarował wielu recenzentów, podobnie jak wcześniej "Drzewo życia" Terrence'a Malicka z Bradem Pittem i "Chłopak z rowerem" braci Dardenne. Francuskie media przychylnie potraktowały m.in. włoską tragikomedię "Habemus Papam - mamy papieża" Nanniego Morettiego, w której gra Jerzy Stuhr oraz nakręcony w stylu filmów z lat 50. komediodramat Fina Akiego Kaurismakiego pt. "Hawr" o byłym artyście, który pomaga nielegalnemu imigrantowi.

Mało dotąd mówiło się o "Melancholii" Duńczyka Larsa von Triera. Uwagę komentatorów przyciągnęła bowiem nie premiera tego filmu, tylko kontrowersyjne wypowiedzi duńskiego twórcy o Hitlerze, z powodu których reżyser został zmuszony do opuszczenia festiwalu.

Dzisiaj w Cannes zostaną pokazane jeszcze dwa filmy: "Źródło kobiet" Francuza rumuńskiego pochodzenia Radu Mihaileanu oraz "Pewnego razu w Anatolii" tureckiego reżysera Nuri'ego Bilge'a Ceylana.