Prowokacja nie może być metodą pracy galerii o randze narodowej - twierdzi minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski. Domaga się przy tym zmiany statutu i powołania Rady Programowej warszawskiej galerii "Zachęta".

Pomysł ministra to odpowiedź na kontrowersyjne wystawy, które w ostatnich miesiącach zorganizowano w Zachęcie. Artyści i promotorzy sztuki zwykle nerwowo reagują na zakładanie im biurokratycznego kagańca. Minister Ujazdowski nie boi się zarzutów o to, że takie rozwiązanie to swoista cenzura. Mówi nawet, że to absurdalny wniosek. ”We wszystkich ważniejszych instytucjach kultury Europy Zachodniej istnieją rady programowe, w których zasiadają nie politycy i nie urzędnicy, tylko reprezentanci środowisk twórczych, czy osoby cieszące się autorytetem zawodowym. I o taką radę tu chodzi” - mówi minister. Brak rady minister nazywa nie tylko słabością galerii, ale i błędem, który teraz musi zostać naprawiony. Inne zdanie na ten temat ma Anda Rottenberg dyrektor galerii. Nowe pomysły ministra przyjęła z niepokojem. Przede wszystkim obawia się tego, że Ujazdowski zupełnie inaczej niż ona rozumie pojęcie "osobowości świata kultury i sztuki”. ”Ja nie wiem jaki będzie skład tej rady, ale jeśli słyszę, że ma ona mieć charakter przedstawicielski, że mają w jej skład wchodzić prezesi stowarzyszeń twórczych, związków, to mi pachnie to bardzo okresem komunistycznym” - mówi Rottenberg. Wtedy, jak przypomina pani dyraktor program galerii także zatwierdzali ludzie z różnych stowarzyszeń podległych ministerstwu.

18:55