W Stanach Zjednoczonych były pilot, który próbował wyłączyć silniki pasażerskiego samolotu w trakcie lotu, przyznał się do winy. Joseph David Emerson, będąc poza służbą, znajdował się w kokpicie samolotu Alaska Airlines, gdy nagle podjął dramatyczną próbę odcięcia napędu maszyny. Jak wynika z akt sądowych, mężczyzna był pod wpływem grzybów halucynogennych.

REKLAMA

Do incydentu doszło 22 października 2023 roku na pokładzie lotu 2059, który wystartował z Everett w stanie Waszyngton i miał lecieć do San Francisco w Kalifornii. Na pokładzie znajdowało się 80 pasażerów oraz czteroosobowa załoga. W wyniku niebezpiecznego zachowania pilota, samolot został zmuszony do awaryjnego lądowania w Portland w stanie Oregon.

Według dokumentów sądowych, Emerson przyznał się później policji, że zażył grzyby halucynogenne i od dłuższego czasu zmagał się z depresją. W trakcie przesłuchania wyznał, że po zażyciu substancji psychoaktywnych nie był w stanie odróżnić rzeczywistości od halucynacji.

Po niespełna dwóch latach od incydentu, 5 września, Emerson przyznał się do winy w ramach ugody zawartej z prokuraturą przed sądem federalnym w Oregonie. To nie usprawiedliwia mojego zachowania - powiedział podczas rozprawy sądowej. Dodał również, że trudne doświadczenia z ostatnich miesięcy sprawiły, że stał się lepszym ojcem, mężem i członkiem społeczności.

Co się zdarzyło na pokładzie?

Przebieg dramatycznych wydarzeń w kokpicie opisał jeden z pilotów. Według jego relacji, musiał siłowo powstrzymać Emersona, który próbował wyłączyć silniki, aż ten przestał się opierać i został wyprowadzony z kabiny. Cała sytuacja trwała zaledwie 90 sekund, jednak mogła zakończyć się tragicznie dla wszystkich obecnych na pokładzie.

Po obezwładnieniu Emerson miał powiedzieć stewardesom: "Musicie mnie skuć, bo inaczej będzie źle". Podczas schodzenia do lądowania próbował jeszcze chwycić za klamkę awaryjnego wyjścia.

Śledztwo wykazało, że Emerson był pod wpływem substancji odurzających, a jego stan psychiczny był poważnie zaburzony. Jeden z członków załogi przekazał, że pilot wyznał: "Zrujnowałem wszystko. Próbowałem wszystkich zabić".

Sąd stanowy już zdecydował, czas na decyzję sądu federalnego

W wyniku postępowania sądowego Joseph David Emerson przyznał się do winy przed sądem federalnym oraz nie kwestionował zarzutów narażenia na niebezpieczeństwo i sprowadzenia zagrożenia katastrofą lotniczą przed sądem stanowym w Oregonie.

Sąd stanowy skazał go na 50 dni więzienia, które już odbył, pięć lat nadzoru kuratorskiego oraz 664 godziny prac społecznych - po osiem godzin za każdą osobę, którą naraził na niebezpieczeństwo. Dodatkowo musi zapłacić ponad 60 tys. dolarów odszkodowania.

Emerson będzie mógł część prac społecznych odbyć w organizacji Clear Skies Ahead, którą założył wraz z żoną po swoim aresztowaniu. Fundacja zajmuje się wsparciem zdrowia psychicznego pilotów. Mężczyzna został również zobowiązany do poddania się ocenie pod kątem uzależnienia od alkoholu i narkotyków, powstrzymania się od zażywania substancji nieprzepisanych przez lekarza oraz do zachowania co najmniej 7,6 metra dystansu od czynnych samolotów bez zgody kuratora.

Po przyznaniu się do winy w sprawie federalnej prokuratura może rekomendować karę jednego roku więzienia, natomiast obrońcy Emersona będą wnioskować o odstąpienie od dodatkowej kary pozbawienia wolności. Ostateczny wyrok w tym postępowaniu ma zapaść 17 listopada.