Pięćdziesiąt jeden osób podejrzewanych o zbrodnie wojenne swobodnie mieszka w Wielkiej Brytanii - pisze dziennik "The Independent". Scotland Yard nie ma prawnych podstaw, by ich ścigać, a deportowanie nie wchodzi w grę.

Dane te uzyskał konserwatywny poseł Stephen Crabb. Obawia się on, że Wielka Brytania staje się ulubionym miejscem schronienia dla osób uciekających przed wymiarem sprawiedliwości za zbrodnie wojenne popełnione głównie w państwach Trzeciego Świata.

W Wielkiej Brytanii mieszkają m.in. funkcjonariusze byłego reżimu irackiego dyktatora Saddama Husajna oskarżeni o stosowanie tortur, członek reżimu Roberta Mugabego z Zimbabwe, afgańscy watażkowie i członek sudańskiego paramilitarnego Ruchu na rzecz Sprawiedliwości i Równości(JEM), działającego w sudańskim Darfurze, oskarżanego o terroryzowanie tamtejszej ludności cywilnej.

Postawienie tych osób przed sądem uniemożliwia uchwalone w 2001 roku brytyjskie prawo o ściganiu zbrodni wojennych, zgodnie z zasadą, że "prawo nie działa wstecz". Inną przeszkodą jest to, że w 1999 roku została rozwiązana wyspecjalizowana komórka Scotland Yardu ds. zadawnionych zbrodni wojennych, ścigająca głównie obcokrajowców osiadłych w W. Brytanii po drugiej wojnie światowej.

Z kolei sądy nie godzą się na ekstradycję podejrzanych o zbrodnie wojenne do państw Trzeciego Świata, ponieważ nie mają przekonania, że czeka ich tam rzetelny proces.