Niemiecki rząd chce wysłać niemieckie odpady promieniotwórcze na Ural - twierdzi "Süddeutsche Zeitung". Według dziennikarzy gazety, rozmowy między Berlinem a Moskwą są na ostatnim etapie. A to oznacza, że przejazd takiego pociągu z promieniotwórczymi odpadami przez Polskę jest bardzo realny.

Jeśli umowa zastanie zawarta, ruszą przygotowania do przejazdu "toksycznych składów" na trasie z Ahaus w Nadrenii Północnej Westfalii do Majaka wśród gór Uralu. Znawcy tematu znają to miejsce. Przed półwieczem dochodziło tam do licznych wypadków. Jeden z nich uważany jest za największy po Czarnobylu. Od lat przerabia się tam paliwo zużyte w procesach jądrowych.

Dwie strony byłyby zadowolone - Niemcy pozbyliby się kontrowersyjnych odpadów, a Rosjanie mogliby odzyskać do dalszego wykorzystania pluton.

Problem w tym, że trasę między tymi miejscami trudno wytyczyć, omijając Polskę. Geografia wpłynie więc zapewne na politykę.

Polscy ekolodzy bywają ostatnio równie aktywni jak niemieccy. Gdyby próbowali blokować przejazd, wszyscy nie tylko to zobaczymy, ale i sfinansujemy. Kończąca się akcja niemieckiej policji kosztowała podatników przynajmniej 20 milionów euro.