"Robin Hood z kamerą" uniknie więzienia - tak francuskie media komentują wyrok w głośnym procesie pirata internetowego. Mężczyzna podczas projekcji w kinie nagrał nielegalnie kilkaset filmów. Umieścił je potem w sieci, by - jak twierdzi - mogli je zobaczyć ludzie, których nie stać na bilet do kina.

Wytwórnie filmowe zażądały od 40-letniego bezrobotnego mężczyzny, nazywanego przez media "Robin Hoodem z kamerą", blisko półtora miliona euro odszkodowania. Jednak sędziowie w mieście Dax w Pirenejach, gdzie toczył się proces, zasądzili im ponad trzy razy mniej.

Pirat nie zarobił bowiem na nielegalnym procederze ani centa. Co więcej, sąd podkreślił, że nagrywane w kinach kopie filmów były słabej jakości, więc... nie stanowiły poważnego zagrożenia dla legalnych dystrybutorów. Zaznaczmy tylko, że w sieci pobrało je około pół miliona internautów.

Sąd skazał także mężczyznę na 9 miesięcy więzienia, ale w zawieszeniu. Po ogłoszeniu wyroku prokuratura nie kryła oburzenia.

Sam skazany wyjaśniał przed sądem, że chciał ułatwić dostęp do kultury ludziom jeszcze biedniejszym niż on sam. Jego adwokat zapowiedział , że odwoła się od wyroku, bo - jak się wyraził - nie powinno się skazywać ludzi za "działalność charytatywną".

Kontrowersyjne francuskie prawodawstwo w sprawie zwalczania piractwa internetowego zakłada również karanie osób nielegalnie ściągających z sieci filmy i piosenki. Grozi im m.in. okresowy zakaz dostępu do internetu. Nikomu jednak takiej kary jeszcze nie wymierzono.