Syryjskie siły bezpieczeństwa zabiły 11 osób oraz raniły ponad 100 innych w dwóch miastach, na zachodzie Syrii. Rastan oraz pobliskie Talbiseh są otoczone przez czołgi - informują świadkowie.

Syryjskie wojsko intensywnie ostrzeliwuje Rastan i Talbiseh - powiedział agencji AFP anonimowy działacz. Zdaniem obrońców praw człowieka, siły bezpieczeństwa i wojsko zablokowały wszystkie drogi prowadzące do tych miast. Są one oblężone - powiedział jeden z nich.

Według mieszkańca 80-tysięcznego Rastanu, wczoraj rano żołnierze zaczęli strzelać z karabinów maszynowych na ulicach. Wcześniej dochodziło tu do gwałtownych antyprezydenckich protestów. Wśród ofiar śmiertelnych w tym mieście jest kilkuletnia dziewczynka.

Znana obrończyni praw człowieka i prawniczka Razan Zoituna powiedziała, że w Rastanie odcięto internet, wodę i prąd, a także większość połączeń za pośrednictwem telefonów komórkowych. To typowa operacja wojskowa poprzedzająca szturmowanie miasta - zauważa Reuters. Ponad 100 osób zostało przewiezionych do szpitali w pobliskim mieście Hims, na zachodzie kraju - twierdzą świadkowie.

Według syryjskich obrońców praw człowieka, czołgi atakują także pobliskie Talbiseh. Żołnierze są w całym Talbiseh. Włamują się do domów i aresztują ludzi - powiedział w rozmowie telefonicznej z agencją Reutera mieszkaniec miasta. Według syryjskiej agencji informacyjnej w Talbiseh zginęło czterech funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa podczas "pościgu za grupami terrorystów, w celu zatrzymania ich i doprowadzenia ich przed oblicze sprawiedliwości".

W piątek siły bezpieczeństwa rozpędziły protesty, których uczestnicy domagali się odejścia prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Zginęło 12 osób. Według organizacji praw człowieka, od połowy marca w Syrii zginęło ponad tysiąc osób.