Strajkują brytyjskie pielęgniarki - po raz drugi w ciągu tygodnia, po raz drugi w historii służby zdrowia. Mimo iż protest zapowiadany był od dawna, nie udało się w pełni zapobiec jego skutkom.

Zabiegi ratujące życie pacjentów na pewno się odbędą, ale kilkanaście tysięcy mniej poważnych operacji może zostać odwołanych. Tak było w miniony czwartek w pierwszy dzień strajku pielęgniarek. Ich protest jest efektem niezadowolenia, jakie po pandemii zapanowało w służbie zdrowia. Pielęgniarki czują się niedocenione i źle opłacane. Żądają 19 proc. podwyżki. Pracodawcy twierdzą, że jest to nierealistyczne żądanie. 

Jutro protestować będą załogi karetek pogotowia. Wciąż nie wiadomo, do jakich przypadków będą wyjeżdżać. Cyniczni komentatorzy sugerują, by nie planować na okres przedświąteczny ataków serca, zawałów czy wypadków samochodowych. Bardziej pragmatyczni zalecają, by Brytyjczycy zapomnieli o karetkach, a przypomnieli sobie o taksówkach. Byłoby to całkiem dowcipne, gdyby nie było aż tak poważne.  

Przedświąteczny chaos

W najbliższy piątek, czyli dzień przed Wigilią, na brytyjskich lotniskach i w portach rozpocznie się też strajk pracowników służb granicznych. Może to utrudnić podróż do Wielkiej Brytanii ludziom pragnącym spędzić na Wyspach święta. Strajk nie zaburzy funkcjonowania skanerów, które automatycznie sprawdzają dane biometryczne, ale przed stanowiskami, gdzie manualnie kontrolowane są paszporty, będą tworzyć się kolejki. Mowa nawet o dwóch godzinach oczekiwania. 

Protesty odbędą się w największych brytyjskich portach lotniczych na Heathrow i Gatwick, w Manchesterze, Birmingham, Glasgow oraz Carrdiff. Wprawdzie zarządy lotnisk zwróciły się o pomoc do wojska i żołnierze są szkoleni w zakresie sprawdzania paszportów, warto już teraz uzbroić się w cierpliwość. Protest pracowników straży granicznej potrwa od piątku do końca roku, a jednym dniem wolnym od strajku będzie wtorek, 27 grudnia.