Republika Środkowoafrykańska wysłała do stolicy Kamerunu, Jaunde, delegację rządową, która weźmie udział w rozmowach z władzami kameruńskimi nt. porwanego polskiego księdza - poinformowały władze RŚA. Ks. Mateusz Dziedzic został porwany w nocy z niedzieli na poniedziałek przez napastników, którzy zaatakowali misję katolicką w Baboua w Republice Środkowoafrykańskiej, około 50 km od granicy z Kamerunem.

Rząd środkowoafrykański jest bardzo zaniepokojony tą sytuacją - oświadczył premier Mahamat Kamoun. A ponieważ te wydarzenia rozegrały się na granicy z Kamerunem, delegacja, w skład której weszli minister obrony, zastępca szefa sztabu generalnego i przedstawiciel ministerstwa spraw zagranicznych, udała się do Kamerunu na rozmowy z władzami kameruńskimi, aby znaleźć rozwiązanie - dodał.

Według współpracownika porwanego duchownego, ks. Leszka Zielińskiego, jedynym żądaniem porywaczy jest uwolnienie ich przywódcy, który przebywa w więzieniu w Kamerunie.

Oni są zdeterminowani. Wypuszczą (ks. Mateusza) tylko wtedy, jeśli ich przywódca zostanie uwolniony, to ich jedyny warunek. To sprawa polityczna, nie chodzi o pieniądze - przekazał ks. Zieliński.

Według niego, grupa, która uprowadziła Polaka, to Front Demokratyczny na rzecz Ludności Środkowoafrykańskiej, a porywacze przebywają około 25 km od Baboua. Ugrupowanie działa w tym rejonie od kilku miesięcy, natomiast w Republice Środkowoafrykańskiej jest obecne od kilkunastu lat. Od północy wzdłuż granicy kameruńskiej przemieszczają się na południe, później wracają - wyjaśnił ks. Zieliński.

Sam ks. Mateusz Dziedzic w rozmowie telefonicznej z innym polskim duchownym powiedział, że jest przez rebeliantów dobrze traktowany i nie boi się o swoje życie. Ks. Zieliński informował natomiast, że porwanemu dostarczono leki i wodę pitną.

(edbie)