Centralna Komisja Wyborcza nie dopuściła byłego premiera Michaiła Kasjanowa do udziału w marcowych wyborach prezydenckich w Rosji. Swoją decyzję CKW uzasadniła brakiem wystarczającej liczby podpisów wyborców pod jego kandydaturą.

CKW zakwestionowała prawie 14 procent głosów, dostarczonych przez Kasjanowa. Kasjanow miał być jedynym kandydatem opozycji demokratycznej w tych wyborach.

Nawet politolodzy w Rosji mają problem z odpowiedzią na pytanie, czy Kasjanow był tak groźnym kandydatem, że Kreml postanowił go odsunąć. Kasjanow to polityk stonowany, niezaliczany przez władzę do grona tzw. demokratycznych ekstremistów jak Gari Kasparow. Cieszył się poparciem na poziomie jednego procenta, zagrożeniem więc nie był. Można spekulować, że władza nie chciałaby, by Kasjanow uzyskał dostęp do telewizji i radia, do czego ma prawo kandydat na prezydenta.

Sytuacja jest absurdalna. Andriej Bogdanow, kandydat wymyślony na Kremlu, by rozbijać opozycję, błyskawicznie zebrał dwa miliony podpisów poparcia, chociaż jest zupełnie nieznany. W dodatku tych podpisów komisja nie zakwestionowała. Pozostali kandydaci Władmir Żyrinowski i komunista Giennadij Ziuganow stwierdzili, że odrzucenie Kasjanowa nie wpływa na wiarygodność wyborów w Rosji.