Po piątkowym gangsterskim napadzie na pocztę w siedzibie Europarlamentu, jego szef Jerzy Buzek wzmocnił środki bezpieczeństwa. Był to jednak raczej apel o respektowanie dotychczasowych zasad bezpieczeństwa, które były nagminnie łamane.

Zmiany nie są zbyt radykalne. Zamknięto jedno z głównych wejść, przeznaczając je wyłącznie dla oficjalnych delegacji. Eurodeputowanym przypomniano natomiast, że mogą być wylegitymowani, jeżeli strażnik ich nie rozpozna. Dostałam e-maila w tej sprawie, ale szczerze powiedziawszy nie zauważyłam tych środków wchodząc do Parlamentu Europejskiego - powiedziała eurodeputowana Lidia Geringer de Oedenberg, która niekontrolowana przez nikogo weszła do budynku.

Korespondentce RMF FM nie udało się dostać głównym wejściem, ale strażnik mrugając okiem wyjaśnił jej, że za tydzień znowu będzie wszystko "po staremu".