Już blisko dwa tysiące stacji benzynowych we Francji zostało zamkniętych z powodu strajku pracowników wszystkich francuskich rafinerii ropy naftowej - alarmują nadsekwańskie media. Przed pozostałymi tworzą się tasiemcowe kolejki kierowców przerażonych widmem braku paliwa.

Premier Francois Fillon apeluje do obywateli, by nie wpadali w histerię. Zapewnia, że Francja ma zapasy paliwa i krajowi nie grozi "benzynowy paraliż". Kierowcy przestali mu jednak wierzyć i wręcz szturmują te stacje, które są jeszcze otwarte.

Jest panika! Świat stanął na głowie! To kompletny chaos - tak, jakby miała wybuchnąć wojna! Ludzie się boją. Nawet jeżeli sam nie chcę wpadać w panikę, to jednak muszę gdzieś zatankować! - skarży się paryskiemu korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi kierowca w tasiemcowej kolejce przed stacją benzynową w podparyskiej dzielnicy biznesu La Defense. Inny proponuje: Nie przesadzajmy, 40 minut czekania to nic! Najważniejsze, że jeszcze gdzieś benzyna jest! Ludzie, którym samochód potrzebny jest do pracy, powinni mieć pierwszeństwo. Turyści mogliby być obsługiwani w dalszej kolejności.