Kto powinien obawiać się deportacji ze Stanów Zjednoczonych? "To dotknie każdego, kto przez przypadek znajdzie się w strefie działania służb federalnych. I nie ma uregulowanego pobytu bądź ma jakiekolwiek problemy z prawem" - mówi w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim Marek Skulimowski, amerykanista, prezes Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku oraz były konsul RP w tym mieście.

Czy kwestia deportacji dotknie Polonię?

Oczywiście, że kwestia deportacji dotknie Polonię, bo jak wiemy, przepisy migracyjne nie wybierają, czyli dotyczą wszystkich, którzy są nielegalnie na terenie Stanów Zjednoczonych. Bez względu na język, którym się posługują, kolor skóry, kraj pochodzenia, cokolwiek byśmy nie wybrali, przepisy nie dyskryminują. Pytanie, jak daleko będą sięgać do nielegalnych: czy tylko tych, którzy przekroczyli długość wizy, ważność wizy, czy przekroczyli granicę nielegalnie, czy tych, którzy popełnili przestępstwa, czy wykroczenia na terenie Stanów Zjednoczonych, czy w krajach pochodzenia - powiedział Marek Skulimowski. 

Służby rozpoczęły ogólnokrajowe działania przeciwko nielegalnym imigrantom stanowiącym zagrożenie publiczne - poinformował Tom Homan, "car od granicy" Białego Domu. To on ma nadzorować wielką deportację. Urzędnik dodał, że choć priorytetem są osoby skazane za przestępstwa, to aresztowani będą też inni nielegalni imigranci. 

Homan powiedział, że choć operacje są skierowane głównie przeciwko osobom skazanym za przestępstwa, to aresztowani zostaną również inni nielegalni imigranci, którzy będą przebywać w pobliżu. 

Ustawa nie mówi nic o tym, że musisz być skazany za poważne przestępstwo, by zostać wydalonym z kraju. Więc będzie więcej pobocznych aresztowań - powiedział.

Wielka deportacja w USA. Kto pierwszy na celowniku?

Pierwszego dnia urzędowania nowej administracji zniesiono przepisy zakazujące służbom przeprowadzania aresztowań nielegalnych imigrantów we "wrażliwych miejscach", takich jak kościoły czy szkoły. Paweł Żuchowski poprosił Marka Skulimowskiego o komentarz tej decyzji. 

Źle mi się łapanki kojarzą historycznie. Z jednej strony wiem, że osoby, które złamały prawo, szczególnie przestępcy, nie mają miejsca, nie ma dla nich szans pobytu w tym kraju. Ale mam mieszane uczucia dotycząc dzieci tu urodzonych. Nie chciałbym, żeby moje dzieci w szkole widziały, że przychodzi jakiś pan ponury w mundurze i łapie, wyłapuje małe dzieci, zamyka je w zakratowanym samochodzie. Nie, tego bym nie chciał, żeby moje dzieci to zobaczyły. Podobnie w miejscach, gdzie powinniśmy się modlić, gdzie powinno być trochę więcej szacunku. Przecież wiadomo, że można to zrobić, można przeprowadzić to w trochę bardziej humanitarny sposób. Ale znowu łapanki - podkreślił gość Pawła Żuchowskiego. 

Marek Skulimowski w rozmowie z dziennikarzem RMF FM przywołuje czasy, kiedy był konsulem. W czasach prezydentury Baracka Obamy służby deportowały wielu imigrantów. Wówczas w ręce oficerów imigracyjnych wpadali Polacy. Na czas procedury trafiali do więzień, w których były fatalne warunki. Mimo że nasi konsulowie interweniowali w takich przypadkach, niewiele to pomagało. 

Często nie ma miejsc. Teraz zakładam, że nie będzie miejsc w więzieniach federalnych, tych, które służą do tego czasowego przetrzymania na okres rozprawy czy tych działań deportacyjnych. Zdarzało się, że osoby zatrzymane trafiały do więzień w hrabstwach. Warunki w tych więzieniach są fatalne. Często trafia się do celi z notorycznymi kryminalistami z grupami przestępczymi - powiedział. 

Marek Skulimowski opowiedział też historię swojego kuzyna, który wygrał sprawę imigracyjną i otrzymał pobyt stały. 

Tylko sędzia spóźnił się z wpisaniem tego do systemu i tydzień po tej rozprawie został zatrzymany. Trafił do więzienia w hrabstwie. Dobrze, że po trzech dniach udało się go wyciągnąć, ale jak go zobaczyłem, to go nie poznałem - powiedział Marek Skulimowski. 

Opracowanie: